Żyjąc w letnim (ale często w jesiennym, zimowym i wiosennym) przyćmieniu, nie doznajemy cudownych rzeczy. Przyćmienia przychodzą chyba nieuchronnie i trzeba się z nich otrzepywać. Kaczka w kilka sekund strzepuje z siebie wodę i po sprawie.
Podstawowe prawdy, takie jak ta, że życie jest piękne i barwne, i ta, że ludzie są wspaniałomyślni i pełni uroku, i na przykład ta, że słońce, deszcz i wiatr są delegatami Bożej miłości, skrywają się za pyłem bolesnych doświadczeń i różnych małych złych rzeczy, jakie oczywiście przytrafiają się nam i będą przytrafiać. Cudownie dopala się w ostatnich dniach lato, wyostrzyły się poranki i wieczory, rozgwieździły noce (plus roje perseidów, przypominam, najlepsza pora dla nich!), a dni jakby zupełnie na miarę, nie za krótkie i nie za długie.
Naprawdę nie brakuje cudów i dziwów, dookoła nas. Hojny Pan Bóg dba co dzień o obfitość darów. A ja co jakiś czas czuję, że powinienem o tym napisać, przypomnieć i przyśpieszyć tych, co jeszcze zmęczeni, znudzeni, zasmuceni i zdołowani. Serca w górę, sursum corda!