Przedziwne jest to nasze ludzkie poszukiwanie Boga. Stawiamy monumentalne świątynie, pięknie wymalowane, ozdobione obrazami, freskami i witrażami.
Zachęcamy Pana Boga, aby zamieszkał wśród kolorowych farb, bogato rzeźbionych sklepień i w ozłoconym tabernakulum. Otaczamy Go prezbiteriami, nawami środkowymi, lewymi i prawymi, filarami z aniołkami, przedsionkami. Na dachach stoją krzyże niczym boskie anteny satelitarne łowiące natchnienia Ducha Świętego. Miedziane lub pozłacane kopuły mają skłaniać wszystkich świętych do wizyt jak najczęstszych.
Nie wątpię, że Pan Bóg jest wszędzie, tym bardziej bliskie Mu są miejsca Jemu poświęcone. Co do wymagań mieszkaniowych, Pan Bóg jest wyjątkowo liberalny i rezydować może wszędzie.
Bardzo lubię te biblijne obrazy, gdy o bliskości Pana Boga mówi się, jako o Spokojnym Cieniu, osłaniającym w żarze słońca i niepostrzeżenie wędrującym o krok za nami. I ten o łagodnym powiewie Lekkiego Wietrzyku, muskającym jedynie czuprynę. Ledwo co.
Pan Bóg, ledwo co. Ale to wystarczy.