TRZMIEL W CISZY

Mówię, więc jestem. Właściwie, paplam, nawijam, gadam, wypuszczam serie słów, bez znaczenia, słów, które niczego nie komunikują poza istnieniem nadawcy. Mówię, więc jestem, to cecha charakterystyczna wielu współczesnych.

Kiedy zaproponowałem grupie młodych, abyśmy przez kilka minut pozostali w ciszy, po kilkunastu sekundach rozległy się szepty, co chwilę wybuchały zbiorowe śmiechy, a większość dawała sobie znaki oczami, że coś jest nie tak.

Nie do końca dziwię się młodym, bo nie mają okazji oswoić się z ciszą, posmakować jej. Nie lubią ciszy, bo nie znają jej smaku, tak jak nie lubi się czystego soku z granatów, póki się go nie spróbuje.

W ciszy dźwięki nabierają innych znaczeń. Trzmiel nie buczy, a wykonuje cudowną arię, pełną różnych tonacji. W ciszy słychać, jak z wysiłkiem rosną drzewa, w ogóle myślę, że drzewa rosną po cichutku, a hałas je hibernuje. W ciszy szyszki nie tyle spadają, co lecą w szybkim pląsie witając się z rozpędem z miękką ziemią. W ciszy ptaki się budzą i tylko co chwilę jakimś cienkim gwizdem sprawdzają czy inne też słyszą ciszę. W ciszy ludzie nagle stają wobec siebie samych zadziwieni, że słowa nie mają większego znaczenia, chyba, że się narodzą z głębszego milczenia.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Coś w tym na pewno jest, może dlatego rozgadanym nie jest tak dobrze na świecie i usiłują zlewą słów zdobyć to, co i tak tylko w ciszy przychodzi.

Itinerarium , , , , , , , , ,

Comments are closed.