MANCHESTER W DIALOGU RELIGII

Wczoraj po raz dziesiąty w Kościele Katolickim (w Polsce) obchodzony był Dzień Islamu.

Inicjatywa na wskroś słuszna, muzułmanów w Polsce coraz więcej. W tym roku, w zaledwie dwóch, trzech miastach doszło do spotkań katolików i muzułmanów, aby podjąć kwestię współdziałania w przezwyciężaniu ubóstwa. I Biblia i Koran, są w tej materii bardzo zgodne. „Wyciągnij rękę do ubogiego, aby twoje błogosławieństwo było pełne” (Syrach 7,32) to przykładowe biblijne wezwanie. Z kolei, znów przykładowo jedna z sur (107), piętnuje tych, „którzy tylko chcą być widziani, a odmawiają wspomożenia”, i grozi temu, kto „z pogardą odpycha sierotę” i „nie zachęca do nakarmienia biednego”.

Może cieszyć ta wspólnota celów. Martwią mnie jednak dwie inne ważne sprawy, dotyczące obydwu religii. W żadnej z nich, przynajmniej w znanych mi aktualnych wykładniach, temat „przezwyciężania ubóstwa” nie jest jakoś szczególnie ważny. Owszem, mgliście gdzieś tli się przekonanie, że „prawdziwy” chrześcijanin czy muzułmanin, powinien reagować na ubóstwo, może nawet próbować je jakoś przezwyciężać, ale jest wiele ważniejszych obowiązków religijnych, które należy najpierw wypełnić. A druga rzecz, to usytuowanie tzw. „opcji preferencyjnej na rzecz ubogich” w systemie moralnym. Ani islam ani chrześcijaństwo nie podają jakichś poważniejszych sankcji za brak pomocy ubogim. Obydwie religie – przynajmniej w obiegowym odbiorze – traktują pomoc ubogim jako nieszkodliwe hobby, i tylko bardziej gorliwi wyznawcy przejmują się ubogimi.

Nakazy nakazami, ale proza życia pokazuje, że pragnienie bogactwa bardziej determinuje. W angielskim mieście Manchester istnieją dwa rywalizujące ze sobą kluby piłkarskie. Jeden z nich MU (Manchester United) jest w rękach bogatego amerykańskiego chrześcijanina Malcolma Glazera, drugi zaś MC (Manchester City) jest własnością dra Sulaimana al-Fahima, islamskiego szejka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Obydwaj bardzo bogaci, kupują za dziesiątki milionów funtów znanych piłkarzy, nawet handlują nimi między sobą. Można powiedzieć, że grają w „jednej lidze” i nie mam na myśli Ligi Angielskiej. Grają w „Lidze Bogatych”, gdzie przynależność religijna ma drugorzędne znaczenie. Przy dążeniu do bogactwa religia nie stanowi przeszkody i złudne jest wyobrażenie, że jakieś „święte nakazy” mogą powstrzymywać od nadmiernego bogacenia się (cokolwiek termin „nadmiernego” mógłby oznaczać). Zarówno bogactwo jak i ubóstwo są bezwyznaniowe. Jednak to one decydują najbardziej o podziałach we współczesnym świecie, a nie, jak myślą niektórzy, różnice religijne. Bogatym muzułmanom bliżej do bogatych chrześcijan niż do ubogich muzułmanów, bogatym chrześcijanom także bliżej do zamożnych muzułmanów niźli do biednych chrześcijan.

W ogóle pozostaje pytanie, na ile religie jeszcze są motorem rozwoju cywilizacji. Można odnieść wrażenie, że przepływ kapitału jest o wiele bardziej decydujący. Błędem jest także myślenie, iż muzułmanie są bardziej gorliwi od chrześcijan, na podstawie fanatyzmu Al- Kaidy czy członków Hezbollah (nota bene, „Hezbollah” oznacza tyle co „Dzieło Boże”, a w katolicyzmie mamy także „Dzieło Boże”, organizację pod nazwą „Opus Dei”, metody działań na szczęście się różnią). Prawdą jest z kolei, że większość azjatyckich i afrykańskich muzułmanów jest o wiele biedniejsza niż większość europejskich i amerykańskich chrześcijan.

Jeżeli istnieje jakaś szansa na „przezwyciężanie ubóstwa”, osobno czy wspólnie z innymi religiami, to najpierw musi nastąpić głęboka odnowa wewnątrz religii. A sensem takiej odnowy jest postawienie w centrum praktycznej uwagi ubogich, tak jak to czytamy w Ewangelii. I być może w Koranie; być może, bo za mało znam tę Księgę.

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.