WARSZTACIK NAPRAWY RODZINY

Żyjemy w czasach kiedy nic nas już nie dziwi? Mnie jednak wciąż zadziwiają przeróżne sytuacje.

Wyczytałem, że w ciągu ostatnich czterech lat w Polsce przybyło osiem tysięcy dzieci w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Gdzie indziej trafiłem na informację, że pewna mama zawezwała policję na interwencję i poprosiła, żeby zabrać od niej sześcioletnią córkę. I tak się rzeczywiście stało, dziewczynka trafiła do pogotowia opiekuńczego.

Zdziwiony jestem, że w tak szybkim tempie rośnie liczba dzieci w domach dziecka. Jeszcze bardziej zdziwiony jestem, że można ot tak, po prostu, oddać niechciane dziecko i po kłopocie. Przypomnę, pewnie już to pisałem, że w Czeczeni nie ma domów dziecka i domów starców, bo panuje tam przekonanie, iż wraz z przyjęciem dziecka lub osoby starszej, na przyjmujących zstępuje szczególne błogosławieństwo Boga.

Jeszcze bardziej zdziwiłem się, że receptą na problem przybywania dzieci w domach dziecka jest „asystent rodzinny i koordynator”. Pierwszy ma pracować z rodzicami, drugi z rodzinami zastępczymi. Nie ma jednak pieniędzy na tworzenie tych stanowisk pracy. W mojej opinii, na szczęście.

W tym wszystkim jest jakieś wariactwo. Rodzina i rodzicielstwo, traktowane są jako mechanizmy, których naprawą mają się zająć specjaliści. Takie „warsztaty naprawy rodziny”. Jedziesz sobie ulicą, a tu szyld „Ekspresowe naprawianie rodziny. Szybko, tanio, dyskretnie. Telefon …”

Fiasko podobnych pomysłów aż nadto jest widoczne. Oczywiście, można uzdatniać zatrutą wodę do picia, ale najlepiej jest mieć dobrą studnię. W cywilizacji, w której doświadczamy dotkliwego deficytu miłości (rozumianej jako ofiarny dar z siebie), w której doświadczamy inwazyjnej promocji egoizmu, wreszcie w cywilizacji, w której relacje między ludźmi nasycone są agresją i rywalizacją, szanse na stworzenie trwałych więzów międzyludzkich są coraz mniejsze. Rodziny nie naprawią fachmani, naprawić ją może jedynie miłość, do której trzeba wychowywać. Naturalnie, nie neguję wsparcia psychologa czy terapeuty, ale zakłady naprawy rodzin, to kolejny znak bardzo głębokiego kryzysu cywilizacji.

Ale, uważajmy, bo któregoś dnia, stuk, puk, do drzwi, otwierasz, a tu pan (pani) z torbą pełną rodzinnych śrubokrętów i kombinerek, i miękkim głosem zapytuje: Dzień dobry, kłania się Asystent Rodzinny, Piotr Kowalski, wpadłem co nieco ponaprawiać w państwa rodzinie. Proszę spokojnie usiąść, zaraz zajmę się wszystkim.

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.