DOBRYM KURSEM POD WIATR

Coraz głośniej o rychłej beatyfikacji Jana Pawła II, choć wciąż tylko słyszymy o przekładaniu prawdopodobnej daty.
Jan Paweł II zdążył beatyfikować i kanonizować wiele fantastycznych osób. Dziś wspominam – w jej święto liturgiczne – jedną z nich, Karolinę Kózkówną. Pełny życiorys wklejam na końcu. Przykład dziewczyny broniącej czystości i ofiarującej w imię tej wartości życie, w dzisiejszej kulturze budzi słaby rezonans. Kiedy czasem przywołuję dylemat Karoliny, najdelikatniejszą reakcją młodych słuchaczy jest lekki uśmiech.
Dylemat Karoliny, decyzje Orląt Lwowskich, pokolenia Kolumbów czy księdza Jerzego Popiełuszki, dziś brzmią jak legendy, zupełnie nie przystające do wyobrażeń młodych ludzi. Brak jest dobrych filmów czy pomysłowych książek, celnie przekazujących istotę zmagań w chwilach ważnych wyborów.
O ile w różnych momentach naszej historii samo życie stawiało pytania o takie wartości jak wolność, czystość, prawda czy solidarność, o tyle dzisiaj zmuszeni jesteśmy sami szukać najważniejszych wartości, wybierać je i starać się wedle nich układać życie. Kultura podsuwa nam niestety – jako wzorce życia – opowiastki groteskowe, banalne i czcze. Bombardowani jesteśmy zaproszeniem do sukcesu, bogacenia się, nieustannego podróżowania czy – jak widzę coraz częściej – wprost do szaleństwa.
Tym bardziej podziwiam tysiące młodych ludzi, których spotykam i z którymi współpracuję, że w tej inwazji bezwartościowej piany, potrafią niekiedy heroicznie szukać wartości i wedle nich żyć. Ten heroizm wynika z konieczności przeciwstawienia się własnym rodzicom (popędzającym pociechy do skutecznego wyścigu szczurów), płynięcia pod prąd w szkole czy na uczelni, kontrowania cynizmu i szpanu w środowiskach rówieśniczych.
Ogłaszam dziś nieformalny Dzień Młodzieży i z serca pozdrawiam tych młodych, którzy wierzą w wartości i żyją według nich. Pozdrawiam szczególnie ferajnę z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży (KSM), bo Karolina to ich patronka. Pozdrawiam tych, którzy służą chorym dzieciom, aranżują czas tzw. „dzieciom ulicy”, chodzą do więzienia na spotkania z aresztantami, codziennie wożą gorąca herbatę bezdomnym, wyciągają ręce do uchodźców. Lista byłaby długa. Chodzi mi o radosną wieść, że mimo wiatru w oczy wielu młodych ludzi trzyma dobry kurs. A święto dziś mają też wszyscy, bez względu na datę urodzin, którzy trzymają dobry kurs. Dobry kurs nigdy nie schodzi ze ścieżki młodości.

Biografia bł. Karoliny Kózkówny

Karolina przyszła na świat 2 sierpnia 1898 r. Była czwartym z jedenaściorga dzieci Jana i Marii Kózków. Dziewczyna wzrastała w ubogiej, ale bardzo religijnej i kochającej się rodzinie.

Rodzice Karoliny wychowywali dzieci w duchu religijnym i patriotycznym. Byli oni ludźmi głęboko wierzącymi, pielęgnującymi tradycje religijne i obyczajowe. Ich surowe życie upływało na pracy. Wiele czasu w tym domu poświęcano też na modlitwę. Regularnie uczęszczano w niedzielę i święta, a także często w dni powszednie, do odległego o 7 km kościoła. Ze względu na religijną atmosferę panującą w rodzinie Kózków, miejscowi ludzie nazywali ich dom „Betlejemką”. To tu gromadzili się sąsiedzi, aby słuchać żywotów świętych i Pisma Świętego.
W latach 1906 – 1912 Karolina uczęszczała do miejscowej szkoły ludowej. Była to tzw. szkoła czteroklasowa, w której nauka trwała sześć lat.

Po ukończeniu szkoły Karolina uczyła się trzy razy w tygodniu w tzw. klasie uzupełniającej. Z tych czasów zachowała się fotografia Karoliny wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać twarz Karoliny nad głową kierownika.

Karolina jako kilkunastoletnia dziewczyna była nazywana przez ludzi ze swojego otoczenia “prawdziwym aniołem”, “najpobożniejszą dziewczyną w parafii”, “pierwszą duszą do nieba”. Dziewczyna bardzo gorliwie uczestniczyła we Mszy św. Z wielką pobożnością odprawiała Drogę krzyżową i Gorzkie żale. W każdy pierwszy piątek miesiąca przystępowała do spowiedzi i komunii św. O Najświętszej Dziewicy mówiła: “moja Matka Boża”. Codziennie odmawiała różaniec.
Była wzorową uczennicą. Chętnie uczyła się religii. Swoje wiadomości pogłębiała przez czytanie Pisma Świętego, żywotów świętych oraz innych książek i czasopism religijnych.
Pomagała rodzicom, sąsiadom, rodzeństwu. Była bardzo wrażliwa na cierpienia drugich, zwłaszcza chorych, którym starała się pomóc na miarę swych możliwości. Swą życzliwością i dobrocią wprowadzała w otoczenie dużo optymizmu i radości.
Apostolska działalność Karoliny musiała być szczególnie gorliwa, skoro proboszcz Zabawy, ks. Wł. Mendrala, uważał dziewczynę za swą „prawą ręką”
Zapewne życie Karoliny upływałoby na służeniu Panu Bogu i ludziom, gdyby nie wydarzenia z czasów I wojny światowej.
W listopadzie 1914 roku wojska rosyjskie, idąc za wycofującymi się Austriakami, dotarły do Zabawy i Wał – Rudy. Mieszkańcy byli przerażeni, zwłaszcza że w wiosce pozostali nieliczni mężczyźni. Kobiety bały się napaści ze strony zachodzących do domów żołnierzy.
W pierwszym dniu pobytu wojsk okupacyjnych jakiś żołnierz wszedł do domu Kózków. Karolina wyszła z izby. Żołnierz nie wyrządził jednak nikomu krzywdy, zjadł i odszedł.
18 listopada 1914 roku, rankiem, Karolina chciała pójść do kościoła. Jednak matka, mając jakieś niedobre przeczucie, zabroniła jej i poszła sama. Karolina pozostała w domu z ojcem, siostrą Rozalią i maleńkim braciszkiem Władysławem.
Około godziny 9°° nieoczekiwanie wszedł do domu uzbrojony żołnierz rosyjski. Później okazało się, że był to ten sam, chwilę wcześniej uciekła napastowana przez niego młodsza koleżanka Karoliny, Maria Gulik.
Żołnierz wszedł do domu Kózków, rozejrzał się i zapytał, gdzie są wojska austriackie. Karolina odpowiedziała, że nie wie. To samo stwierdził ojciec. Rosjanin kazał Karolinie i jej ojcu ubierać się, a następnie zabrał ich rzekomo do komendanta…
Kiedy dziewczyna opierała się, pchnął ją ku drzwiom. Przed wyjściem spojrzała po raz ostatni na obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zarzuciła na siebie kurtkę brata i chusteczkę na głowę.
Jan Kózka i Karolina skierowali się ku wsi, ale żołnierz rozkazał im iść do lasu. Po dojściu do drzew napastnik przyłożył ojcu karabin do głowy i nakazał wrócić do domu. Prośby na nic się nie zdały. Wystraszony mężczyzna wrócił do wioski.
Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. Jednak w pewnym momencie dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Widziało to dwóch chłopców. Ich relacja i opowieść ojca spowodowały wielkie poruszenie we wsi. Proboszcz, ks. Wł. Mendrala, udał się natychmiast z protestem do komendy wojsk rosyjskich. Rozpoczęto poszukiwania w lesie. Na próżno. Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu.
W domu Kózków panowała rozpacz. Ojciec szczególnie boleśnie przeżywał tragedię. Do końca swego życia powtarzał: “Tak się stało – Bóg tak chciał”.
Po dwóch tygodniach, dnia 4 grudnia, jeden z mieszkańców wioski, Franciszek Szwiec, zbierający w lesie drwa natknął się na martwe ciało Karoliny. Znajdowało się na trzęsawisku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od otwartego pola. Karolina leżała na wznak, z prawą dłonią zaciśniętą, wspartą na łokciu drugiej ręki, i skierowaną ku górze. Lewa ręka, ściskająca chustkę w zaciśniętej pięści, leżała na ziemi. Pod głową i barkami znajdowała się kałuża zamarzniętej krwi. W pewnej odległości znaleziono porzucone, być może dla ułatwienia ucieczki, buty Karoliny, jeszcze dalej kurtkę.
Franciszek Szwiec powiadomił Kózków. Powiadomiono także proboszcza.
Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło się ponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w obronie czystości.
W kilka miesięcy od tragedii na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurką Zbawiciela oraz tablicę marmurową z napisem: “Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r.”

Poniżej umieszczono następujący wiersz:

Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala,
Jej wieś zalali, w las uprowadzona
Zginęła z ręki dzikiego Moskala
Po krwawej walce śmiertelnie raniona.
Droższą niż życie była dla niej cnota,
Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem.
Milszą śmierć sroga niż grzechu sromota,
Więc męczennicą stanęła przed Bogiem.

Karolina początkowo została pochowana na cmentarzu przykościelnym, gdzie postawiono figurę Najświętszej Maryi Niepokalanej.
W trzecią rocznicę śmierci ekshumowano ciało Karoliny, umieszczono je w metalowej trumnie i przeniesiono z cmentarza grzebalnego na cmentarz przykościelny. Uroczystości przeniesienia przewodniczył biskup L. Wałęga. W wygłoszonym wówczas przemówieniu zaznaczył, iż nie przybył, aby kanonizować Karolinę, ponieważ tego dokonać może jedynie odpowiednia władza kościelna, lecz aby cnocie oddać cześć.
W r. 1949 biskup Jan Stępa mianował postulatora i wicepostulatora do procesu beatyfikacyjnego. Od roku 1965 r. wszystkie sprawy związane z procesem informacyjnym prowadził biskup tarnowski Jerzy Ablewicz.
Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną – błogosławioną. Od tego czasu trwa nieprzerwanie kult naszej rodaczki. Do Wał – Rudy przybywają tysiące pielgrzymów, aby modlić się na jej grobie i podążać szlakiem jej męczeńskiej drogi.
Doczesne szczątki, relikwie, bł. Karoliny są złożone w ołtarzu kościoła w Zabawie.

(za: www.spwalruda.iapt.pl/Patron/patron.htm)

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.