WE MGLE

W miejscu, gdzie obecnie mieszkam i pracuję, ostatnio jest wiele mgieł. Być może już kiedyś o mgle było.

Mgła rzadko zachwyca, a ta przedzimowa prawie wcale. Nurzałem się w niej wczorajszym rankiem, była gęsta i puszysta, zimna i jakby rozeźlona. Spadła na miasto dosłownie w pięć minut, opanowując je bez najmniejszego sprzeciwu ze strony ulic, domów, samochodów i ludzi. Chwalcie Pana, śniegu i mgło – takie wezwanie znajdziemy w psalmie (148). Ale nawet i bez tego zawsze oczywistą rzeczą było dla mnie, że mgła jest wielkim hymnem nieba.

Mgła osnuwa się albo spada, ta ostatnia miała nastrój szturmowy, władczy, natychmiastowy. Była prędka, pośpieszna, żwawa i śmiała. Co oczywiste, mokra i pełna wilgoci.

Deszcze dają się schwytać, w rękę czy usta. Mgłę chwytają jedynie włosy. Może ta nieuchwytność odsyła tak do samego Boga?

Itinerarium , , , , , ,

Comments are closed.