MŁODZIEŻ UCIEKA DO STAWU PRZED POLICJĄ ITD.

Trzy pierwsze informacje dotyczące młodzieży, w regionie, w którym żyję i pracuję. Ze strony internetowej jednego z lokalnych dzienników.

1. Nieletni bandyci kradli i pobili plażowiczów.
2. Młodzi ludzie okradli były obóz zagłady. Łup ukryli w skarpetach i kanapkach.
3. Dwie godziny policjanci polowali na 20-letniego uciekiniera z poprawczaka, który nie chciał wyjść ze stawu.

Wiem, jak funkcjonują media, szukają rzeczy skandalicznych, krwawych i bulwersujących. Niełatwo mi przekonać dziennikarzy, żeby napisali o fantastycznie dobrych młodych ludziach. Czasem dziennikarze od razu kręcą głową i powątpiewają – „Kto to będzie chciał czytać?”. Czasem dzwonią i mówią, że na kolegium redakcyjnym temat o „dobrych ludziach” poległ, bo szefostwo musi dbać o czytelnika, a ten chce krwi, mordu, gwałtu i sensacji. Nie zaprzeczam, że zdarzają się młodzi, którzy kradną, biją i nie chcą wychodzić ze stawu na widok policji. Tylko jest to ułamek prawdy o młodym pokoleniu. Obraz medialny tej generacji jest fałszywy nie przez podawanie informacji o popełnianym złu, ale przez świadome „zatajanie” i marginalizowanie gigantycznego dobra, podejmowanego i realizowanego przez gimnazjalistów, licealistów, studentów i innych młodych ludzi.

Bez najmniejszego wysiłku jestem w stanie zrównoważyć złe wieści o młodzieży setkami przykładów niesamowitego wręcz zaangażowania młodych na rzecz innych ludzi. I zapewne każdy z was doda ze swojego podwórka inne. Żeby to wszystko nie brzmiało jak kiepskie kazanie, sypnę detalami.

Marysia w Nairobi (Kenia) kapitalnie zaangażowała się w zmianę fatalnych warunków w jednym z ośrodku dla sierot. Justyna, Maciek i Mateusz już drugi miesiąc uczą bardzo ubogie dzieci w Dar Es Salaam (Tanzania) i pracują z chorymi na AIDS oraz gruźlicę. Za kilka dni Renata i Jacek pojadą do Tbilisi, żeby tam w ośrodkach dla uchodźców pracować z dziećmi. Pięć osób, Wojtek, Marta, Magda, dwie Kasie, opiekują się czterdziestką Czeczenów nad jeziorem, niedaleko Lublina. Dla Czeczenów to pierwszy w życiu wyjazd nad jezioro, każda rodzina ma tam swój mały domek (na 4 dni) do dyspozycji. Na co dzień w ośrodku mają jeden pokój a łazienka jest jedna na całe piętro, dla piętnastu rodzin. Iwona z różnymi ekipami (wczoraj z Magdą i Gerdą) jeździ na trefne dzielnice Lublina i co wieczór organizuje dwie godziny zabaw dla dzieciaków wałęsających się po ulicach. Sylwia z Dorotką, plus parę innych osób, próbuje przez dwa tygodnie wychowywać czeredę urwisów (blisko 30) w skromnym domku na skraju Roztocza. Kuba podtrzymuje na duchu młodą Chinkę, której oczy otworzyły się na prawdę podczas pobytu w Polsce. Marta kmini jak skłonić kilku łotrów do nauki i odstawienia narkotyków. Diana wytrwale naucza sztuki pierwszej pomocy. Zbyteczne, ale dodam, wszyscy robią to za darmo albo za parę groszy. Przepraszam całą resztę (długa lista) moich młodych przyjaciół, o których tutaj, ze względu na ramy tekstu, nie wymienię, powinienem napisać o nich piękną książkę. Znajdziecie więcej informacji o tych wszystkich ludziach w dziale Aktualności (archiwum polecam!) na www.duch.lublin.pl .

Dobro jest ciche, ale silne. Kiedyś zwycięży, nawet jak nikt o tym nie napisze i nie pokaże w telewizji. A policjanci ze stawu będą wyciągać duże karpie.

Itinerarium , , , , , , , , , ,

Comments are closed.