Cherlawe ludziki pomstują na mróz i minus dwadzieścia. A prawda jest taka, że „On daje śnieg niby wełnę, a szron jak popiół rozsiewa, od Jego mrozu ścinają się wody”.
Cherlawe ludziki za sześć miesięcy zawyją z powodu spiekoty, że gorąc i plus trzydzieści. A prawda jest taka, że to „On Słońcu namiot wystawił i nic się nie schroni przed jego żarem”.
Bóg sam nas mrozi, przypomina o kalesonach i ciepłych majtkach, czapki wełniane wciska na puste główki, szalikami owija gardła i rękawiczki wsuwa na drętwiejące paluszki. I wymyślił gorącą herbatę na rozruch krwi w żyłach.