Dobry pasterz daje życie swoje za owce
– niczym w hymnie mówi Jezus.
Ja jestem dobrym pasterzem.
Znam owce moje.
A moje mnie znają.
Życie moje oddaję za owce.
Nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz.
Ja życie moje oddaję.
Nikt mi go nie zabiera,
lecz ja od siebie je oddaję.
Mam moc je oddać
i ma moc je znów odzyskać.
Przepiękny hymn (J 10,11-18), mówiący o istnieniu dla innych. Streszczeniem jest zdanie: Oddaję moje życie – nikt mi go nie zabiera. Lamentujemy czasem: „Panie, zabrałeś mi męża, żonę , matkę, ojca…”. Pojawiają się czasem pytania: Czemu Boże zabrałeś już nam Jana Pawła II?
Ktokolwiek – choćby z niewielką uwagą – przypatrywał się Janowi Pawłowi, rozumie, że było to oddawanie życia, wzorem Jezusa.
Tu jest też cała sztuka mojego istnienia, której jeszcze w ogóle nie umiem. Oddawać życie. To nie znaczy go stracić. Oddawanie życia jest szczególna formą istnienia. Niemożliwą bez miłości.
Bez miłości, zawsze będziesz miał wrażenie, że coś (ktoś) zabiera ci życie. Że ktoś zabiera ci czas („teraz mam czas tylko dla siebie”), korzysta z twoich („to moje!”) rzeczy i jest intruzem w poukładanym skwapliwie (na twoją miarę) harmonogramie.
Wyzwól się z lęku. Oddawaj swoje życie.
I módlmy się nawzajem za siebie, bo nikt z nas nie ma tyle odwagi. I Ty, Janie Pawle Drugi, módl się za nami.