Chyba jedną z najbardziej pilnych rzeczy dziś dla wierzących jest odszukanie istoty modlitwy. Przede wszystkim zaprzestanie poszukiwania jej poza sobą samym.
Najprościej mówiąc – modlitwa to ty. Nie to, co powiesz, ile powiesz, jak powiesz, w jakim czasie i w jakim miejscu, w jakim towarzystwie i jak żarliwie. Stąd częste nieporozumienia odnośnie modlitwy – tych, co uważają że tylko „modlitwa charyzmatyczna”, że tylko różaniec, że tylko w tej a nie innej grupie, tylko w tym sanktuarium, tylko w ten a nie inny sposób. Wszystko są to rzeczy kompletnie drugorzędne.
Modlitwa to ty. Trud stawania się córką i synem Boga. Wewnętrzny proces zwracania twarzy i serca ku Bogu. Zgoda na przenikanie Jego mocą i blaskiem do twojej głębi – tak jak opisuje to dziś Izajasz (55, 10-11). Dlatego Jezus mówi – „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi”. I proponuje – bądźcie dziećmi, córkami i synami, tak jak Ja jestem Jego Synem. To jest najważniejsze w modlitwie (Mt 5, 7-15).
Modlitwa to ty. Cały Boga. A jeśli tak się dzieje, to potem może to zaowocuje hymnem, może zdrowaśką, może godzinami adoracji. Nieistotne. Ważne, byś był – cały Boga.