O ile nawet znamy treść Ewangelii, jako tako, to na pewno daleko nam do uchwycenia jej ducha i poddania się mu w konkretnych sytuacjach życiowych.
Bardzo wygodna jest redukcja Ewangelii do obchodzenia świąt we wskazanych terminach, poszczenia w te a nie inne dni, wykonywania bez opóźnień w trakcie mszy tak zwanej „gimnastyki liturgicznej” (stoimy, klęczymy, siedzimy, stoimy, etc.).
Oczywiście, że z tego nic nie wynika dla Pana Boga, nic On z tego nie ma, a często i my niewiele. Poza poprawieniem sobie samopoczucia, że oto coś zrobiliśmy, właściwie i poprawnie, „po bożemu” (por. Mk 3,1-6).
Dla ducha Ewangelii, którym jest miłość, nie ma żadnych innych, ważniejszych zasad, nie ma dlań szabatów, zakazów i nakazów, świętych i nieświętych dni (święte i najświętsze są te wypełnione miłością). Ale pamiętajmy, my się dopiero uczymy rozumieć Ewangelię i w nieznacznym promilu ją pojęliśmy, a jeszcze trzeba ją spełnić!