KOTLET KATOLICKI

Kiedy czytam dzisiejszą Ewangelię (Mk 2,23-28), przypomina mi się historia jednego z moich znajomych księży. Akurat chodził po kolędzie, cały dzień, po rozległej wsi, nikt go nigdzie nie częstował herbatą ani żadnym posiłkiem, aż do ostatniego domu, gdzie hojna gospodyni zaproponowała jajecznicę. Zjadł ze smakiem. Ale chyba nadal wyglądał na głodnego, bo gospodyni zapytała:
– Jeszcze by ksiądz coś zjadł?
– No, nie ukrywam, że tak…
– No ale ja ma tylko kotlety mielone… Zje ksiądz?
– Ależ oczywiście, jeśli pani tak dobra…
– Naprawdę? – wybałuszyła oczy zdziwiona.
– No tak, chętnie, nawet.

Gospodyni podała kotlety, siadła z mężem naprzeciwko i z uwagą przypatrywała się księdzu, pałaszującemu kotlety. Ów zacny kapłan, wreszcie nieco zaniepokojony, zapytał:
– A państwo, tak… nic? Może kotlecika jednak? Razem ze mną?
– A nie, nie, nie! – wyrzekła gosposia – My to proszę księdza, w piątki pościmy i nie jemy kotletów!

Nie muszę relacjonować samopoczucia księdza, który zapomniał, że akurat trafiło na piątek.

No, ale tak to jest z naszą wiarą, że w piątek nie zjemy kotleta, ale poplotkujemy i zaklniemy, warkniemy na żonę i broń Boże nie pobiegniemy z groszem do ubogiej sąsiadki.

Itinerarium , , , , , ,

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.