Można mieć o sobie i swoich poczynaniach bardzo pewne mniemanie: „Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszym kraju, które by nie były projektowane i skomponowane moją ręką.” Tak napisał o sobie Lorenzo Ghiberti, florencki rzeźbiarz z XV wieku w „Komentarzach”, mało znanym dziełku, czytywanym zapewne przez wysoce wąskie grono specjalistów od włoskiej sztuki Quattrocenta.
Sam się do tegoż grona specjalistów nie zaliczam, atoli chętnie powiesiłbym opinię Ghibertiego w niejednym miejscu, gdzie jakowyś władyka uważa, iż wszystko co istotne, ważne i piękne od niego się zaczęło. Cytat rzeźbiarza rozpoczynałby się tylko nieco inaczej
„Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszym województwie…”
Wersja dla wojewody
„Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszym mieście…”
Wersja prezydencka.
„Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszej diecezji…”
Wersja dla Ordynariuszy.
„Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszym kościele…”
Wersja dla proboszczów ( i rektorów).
„Niewiele rzeczy o jakimś znaczeniu zrobiono w naszym radiu…”
Wersja dla dziennikarzy radiowych.
Skąd się biorą tak głębokie przekonania o swoim znaczeniu? Ostatnio recenzowałem jakąś pracę pisemną młodego człowieka, wytykając mu mnóstwo błędów (nie wszystkie, bo mam litość), dla dobra jego kariery. A tenże: „To niemożliwe, zrobiłem wszystko, co mogłem. To jest dobre. Krzywdzisz mnie przez krytykę…”
Jak zrobił coś w najlepszy sposób, na jaki było go stać, znaczy się, że genialnie. Kryterium geniuszu sprowadzone do swojej miary, pozwala wygodnie rozprawiać się z wszelką krytyką. I jak pokonać geniusza?