Można odnieść wrażenie, że istotą życia społecznego, wspólnego, jest skandal. Okazuje się, że nie ma takich zasad, których w imię jakichś interesów, nie można byłoby złamać. Ilość i zakres afer, z jakimi mamy do czynienia, pokazują, że nie ma mechanizmów, które byłyby w stanie uchronić nas przed nieuczciwością.
Słowem: w tej grze nie ma żadnych reguł. Inaczej: są, świetne, klarownie wyłożone w przepisach, paragrafach, konstytucjach, porozumieniach, klauzulach, deklaracjach. Większość jednak tych, którzy mają jakiś znaczący wpływ – przez decyzje polityczne, gospodarcze, społeczne – nie przestrzega ich. Cele osiągane są bez względu na środki. A cele, jak się okazuje, są głęboko niskie i zwykle bardzo prywatne lub wręcz kastowe (przykładem niekończąca się story afer korupcyjnych SLD). Gorzej, prawie najgorzej, że ten sam model można odnaleźć również w kręgach kościelnych – skandal z austriackim biskupem Kurtem Krennem, tak głośny ostatnio.
Nie ma żadnych cudownych przepisów, dekretów, uregulowań. Jest jedno. Wychowywać człowieka. W miłości. Ale na to nie ma ani pieniędzy ani chętnych ani nawet dyskusji.
Człowiek, przede wszystkim człowiek. Którym zechciał być Bóg.