Musisz mieć w życiu misję. Ważną. Prawda, jakoś dożyjesz 70-tki czy 80-tki. Trzeba się dobrze odżywiać, wypoczywać i nie przepracowywać.
Ale nie żyjesz ot, tak sobie. Taśma życia jakoś dociągnie cię do mety, to pewne. Ale żyjesz z wezwaniem do spełnienia misji. Jedni ja noszą w sobie, inni odczytują z tego, co ich spotyka w trakcie życia. To właśnie świadomość misji nadaje najgłębszy rytm naszemu życiu. Nadal jesz, pijesz, śpisz, tańczysz, spotykasz ludzi. Nadal też umrzesz. Ale w perspektywie misji – wiesz po co to wszystko.
Jezus pijał wino, tańczył w Kanie Galilejskiej, spał w łódce na jeziorze, jadał ryby i chleb, bywał u Mateusza i w domu Marii i Marty. We wszystkim jednak spełniał swoją misję.
Nie musisz robić rzeczy wielkich, choć nie bądź taki pewien czy nie trzeba, abyś jechał na koniec świata. Bociany, które lecą z Egiptu do gniazda nad Wieprzem, spełniają wpisaną w siebie misję.
Masz swoją misję. Nie jesteś przypadkowym trybikiem w jakiejś gigantycznej maszynie historii.
Oto masz nowy miesiąc. Nowy czas. Podejmij to, co najważniejsze w głębokiej zgodzie na realizację życia poprzez twoją misję.