Zdziwił mnie wczorajszy lament mediów nad stopniem znarkotyzowania młodzieży : “Choć raz w życiu trawę zapalił co trzeci 17-18-latek i co piąty 15-16-latek. Narkotyzuje się więcej młodzieży niż pięć lat temu, a dostęp do używek jest o wiele łatwiejszy”.
Problem nie w tym, że narkotyki są coraz lepsze i smaczniejsze albo że łatwiej je zdobyć teraz niż ileś lat temu. Walka z narkotykami nie rozgrywa się na linii dealer – konsument – policjant. Nie zrobi tu nic szkoła ani tysiące Monarów.
Spełnia się proroctwo Rogera Watersa: “This species has amused itself to death” *. Zabawiamy się na śmierć. Tendencja do zamknięcia życia w projekcie nieustannej zabawy. Narkotyki – nie tylko one, ale i seksualizm czy “gry adrenalinowe” – to owoce głębszych procesów, które przebiegają wewnątrz kultury i kształtują styl życia. W gruncie rzeczy jesteśmy zanurzeni w “kulturze pustki”, gdzie nie ma dwóch podstawowych dla sensu życia relacji. Relacji do Boga i do drugiego człowieka, obydwu opartych na miłości. Miłości, której trzeba się ciężko uczyć. Bez miłości w tych dwu wymiarach, nie ma sensu życia, jest pustka. A jeżeli jest pustka, cóż pozostaje: palmy trawkę!
* Amused itself to death – ten utwór kończy płytę (pod takim samym tytułem) Rogera Watersa z 1991 r., płytę pod wieloma względami proroczą, niestety.