Wydawało mu się, że nie da już rady. Był przecież tylko małym, wątłym człowiekiem. Wszyscy już dawno potracili wiarę, że kamień da się odsunąć. Próbowali od wielu miesięcy. Wciąż kusiła obietnica, że wejście do Krainy Skarbów otworzy drogę po wszystko, o czym tak marzyli. Najpierw był entuzjazm i głęboka wiara, że razem poradzą, odsuną i wejdą w labirynt wiodący do szczęścia.
Ale potem ktoś powiedział, że szkoda sił, że kamień od włazu jest zbyt ciężki. Poza tym może to jednak tylko legenda. I dzień po dniu zaczęli odchodzić pod różnymi pretekstami. Wczoraj odszedł ostatni z nich, całkiem już bez wiary i nadziei.
Więc teraz stał sam, walcząc z ledwo tlącą się nadzieją, że może jednak się uda. Ale z drugiej strony czarne stada zwątpień podpowiadały, że już po wszystkim, że szkoda czasu i sił, że wszystko stracone.
Przymknął oczy i zaryzykował – spróbuję jeszcze raz. Z całych sił zaparł się nogami , wpił ręce i bark w szorstki kamień. Całym sobą, ile tylko sił zaczął napierać na kamień. Kamień osłaniał wejście do labiryntu, gdzie krył się skarb, który odmieni jego życie. Próbował mocniej i mocniej. To nic, że do tej pory się nie udawało. Przecież kiedyś musi ustąpić! Spróbował jeszcze mocniej, choć czuł, że za chwilę zerwą się mięśnie w barkach. Jeszcze jeden wysiłek! I wtedy poczuł, że…