Piątek 17 listopada 2023
Historia jest prawdziwa, a przez to prosta, piękna i banalna. Jeszcze się toczy. Toczy, bo jej bohater służy w batalionie zwiadowców na froncie ukraińsko – rosyjskim, jest żywy, w czwartek z nim rozmawiałem.
Nie jest Ukraińcem, jest Białorusinem. Jego rodzice są bajecznie bogaci, wysłali go na medycynę do Polski, do stolicy. I postarali się, żeby miał komfortowe warunki do studiowania, kupili mu na dzień dobry mieszkanie i samochód. I było pięknie przez cztery lata.
Aż przyszedł Ten Czwartek – tak wielu Ukraińców mówi o 24 lutego 2022 – w Polsce to był, tfu, Tłusty Czwartek. I w Ten Czwartek w sercu Władika coś eksplodowało. Rzucił studia, zaciągnął się do białoruskiego batalionu walczącego po stronie Ukrainy, pojechał na front. Rodzice? Wyklęli go, nie chcą kontaktu z nim, nie dzwonią ani nie odbierają telefonów od niego.
Przyszła jesień i zimno. Władik napisał do swojej koleżanki ze studiów, Ukrainki. Napisał, że potrzebuje hełmofonu, jego koledzy także, w oddziale jest ich sześciu. I o butach, lekkich, przewiewnych.
Dobrze, poprosiłem kilku przyjaciół w Lublinie i Warszawie. Wiozę właśnie, te buty i hełmofony dla Władika. I dobrze, Władik. Walcz i nie umieraj. Masz dopiero 22 lata. I na Twoim miejscu zrobiłbym to samo.