Za miesiąc będzie po Świętach, kolejnych Świętach, w których nic istotnego się nie zdarzy. Nie będą to wesołe święta, choć tak będziemy sobie życzyć. Może sprawimy sobie trochę uśmiechu prezentami, kolędami i potrawami.
Od wielu lat obserwuję pobożną grę w Boże Narodzenie, wiadomo, co każdy ma zrobić, kto zabije karpia, kto ubierze choinkę, kto sianko pod obrus włoży, i tak dalej. I tak dalej, czyli szybka spowiedź, może rekolekcje, obowiązkowo Pasterka z komunią świętą. Czy z tego wszystkiego wyjdzie Boże Narodzenie? Nie, z tego wyjdą tylko Święta, które możemy sobie zrobić równie dobrze za dwa dni (o ile już są choinki).
Boże Narodzenie zdarzy się temu z nas, kto już ruszy szukać Pana Boga. Już teraz, choć to i tak późno. A gdzie Go szukać? „Wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje”, jak trafnie słyszymy w polskiej kolędzie. Prościej jeszcze napiszę – między ludźmi Go szukajcie. Idźcie już i szukajcie żywego Boga między ludźmi. Jak tam Go znajdziecie – a to jedyny pewny adres – odzyskacie Boże Narodzenie i jego najcudowniejszą radość.