Towarzyszę często ludziom, którzy się załamują. Nigdy nie mówię „Nie łam się!” To tak, jakbym choremu radził „Nie choruj!”
Najczęściej mówię „Rozumiem cię”. Bo rzeczywiście rozumiem. I dalej słucham, pytam, staram się czuć żal, gorycz, smutek czy zwątpienie rozmówcy. Tyle mogę. Przyznaję, że niekiedy opowiadam jakiś żart lub wyliczam które ptaki zimują u nas. Albo wyjaśniam czemu polska reprezentacja w piłce nożnej gra tak bezbarwnie.
To nie są rzeczy banalne ani „od czapy”. W Ewangelii, w rozmowach Pana Jezusa, pojawiają się wróble, morwy, wino (wcześniej było wodą), lilie polne, drachma, zagubione owce i chmury zwiastujące deszcz. Nie „od czapy” to wszystko.
Ludzie, którzy się załamują, ja też czasami, potrzebują mocnej, Bożej rzeczywistości. Dobrego żartu, odkrycia sikorek, co pozostają u nas zimą albo wspólnie odmówionej modlitwy, koniecznie krótkiej.
Świat, który Pan Bóg stworzył, ludzie, którzy są z nami, to właśnie nas trzyma i wzmacnia.