Szkoła życia na Drodze Krzyżowej Piątek 29 marca 2019

Stacja 1.

Jezus na śmierć skazany

Bolesna lekcja skazania. Kiedy otrzymujesz etykietę: Ty jesteś winny. Jeszcze jakoś wytrzymać się da, jeśli jesteś winny. Ale co czujesz, gdy słyszysz, że jesteś winny, a jesteś niewinny?

Żal, bunt, wstręt do całego świata i ludzi, gorycz, całkowite zwątpienie.

Ludzie będą cię sądzić. Nazwa cię: durniem, idiotą, może poprańcem czy jakimś …synem. Nawet nie potrzebują argumentów. I pewnie w większości przypadków nie zasługujesz na te określenia.

Mścić się? Odpowiedzieć serią podobnych sądów?  Upić się z nieszczęścia? Jasne, że te sądy bolą, mówią je rodzice, nauczyciele, dzieci.

Nad każdym sądem, wydanym na ciebie, pomyśl. Jeśli jest w nim coś słusznego, przyjmij. Jeśli są to sądy kłamliwe, nie mścij się i nie oddawaj ciosów. Masz ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Sztuka życia, to sztuka milczenia, gdy sądzą cię i szarpią.

Jezu, naucz mnie milczeć.

Stacja 2.

Jezus bierze krzyż

Bierzemy w życiu lekcje języków obcych, lekcje tańca i lekcje nauki jazdy. Nowe wyzwania wymagają nowych umiejętności.

I po jakimś czasie mówimy po angielsku, włosku i hiszpańsku. Tańczymy jive’a i salsę. Płynnie prowadzimy auto, na czas włączając kierunkowskazy i hamując na stopie.

Lekcje brania krzyża są najtrudniejsze. Nauczeni jesteśmy wymigiwać się od spraw trudnych i ciężkich. Słowem na zajęciach z dźwigania krzyża – same nieobecności i to nieusprawiedliwione.

Nazwij to, co trudne, ciężkie, bolesne w twoim życiu. Może to będzie On, Ona, Oni. Może nielubiany wygląd, nie te studia, co marzyłeś, nie taka praca.

Sztuka życia polega na tym, aby nieść a nie narzekać, żeby brać, a nie odrzucać.

Panie Jezu, który bierzesz krzyż na swoje ramiona, patrzę na Ciebie i wiem, że chcąc żyć, muszę wziąć ten swój kawałek krzyża.

Stacja 3,

Pierwszy upadek

Cenisz swoje wzloty. Awansowałeś z gimnazjum do liceum, z liceum na studia. Potem pierwsza praca, stanowisko.

Masz już komórkę, laptopa i kartę kredytową. Byłeś już w Warszawie, Londynie i na plaży na Krecie.

Porażki? Któż ich nie ma! Nie przejmujesz się tym. W żadnym CV nie napiszesz: w życiu nie udało mi się dobrze zdać matury, miałem fiasko na dwóch pierwszych randkach…

To zabawne, ale przywykliśmy oglądać siebie i przedstawiać siebie w kategoriach sukcesów i wzlotów.

Prawda o życiu jest taka, że są w nim i upadki. Życie uczy pokory, to lekcja ważna.

I jak nie chcesz, żeby cię ktoś oceniał według twoich upadków, klęsk i porażek, tak nie ciesz się nigdy, że komuś tam się nie udało, dał plamę czy schrzanił coś.

Po to życie funduje ci porażki, żebyś był bardziej wyrozumiały.

Panie Jezu, upadający na jerozolimskim deptaku, rozumiesz moje upadki, spraw bym rozumiał upadki innych.

Stacja 4.

Spotkanie z Matką

Życie to cała seria spotkań. Ważnych, ale i nijakich. Nie mogło ich braknąć na Drodze Krzyżowej.

To spotkanie, z Matką, o tyle ważne, że jest to spotkanie rodzinne. Nie przy świątecznym stole, jak wiele takich w naszym życiu.

Tu, w obliczu cierpienia, każde spotkanie nabiera znaczenia, bo mieści się w serii Spotkań Ważnych.

Nie ma tu żadnych słów i gestów. Może tylko Milcząca Obecność. Bo tak jest, że najbardziej potrzeba Obecności.

A życie to sztuka Obecności. A obecność matki, to znak, że Miłość nie opuszcza, zwłaszcza w cierpieniu.

Panie Jezu, który na drodze swojej spotkałeś Matkę, ucz nas obecności przy cierpiących.

Stacja 5.

Szymon z Cyreny

W spotkaniach z Nieznajomymi jest niepewność. Mogą pomóc, ale mogą i skrzywdzić.

Ludzie jednak są o wiele lepsi niż o nich myślimy.

Dla Szymona to spotkanie było nawet wymuszone – „przymusili go, gdy wracał z pola”.

Ale oto przypadkowe i wymuszone spotkanie dwóch ludzi zamienia się w symbol bliskości. Dlatego, że Szymon otworzył swoje serce, a wraz z nim i barki, aby ponieść trochę krzyż Jezusa.

Nie ma przypadkowych spotkań w naszym życiu, choć niektóre takimi się nam wydają – tylko wtedy, gdy zamknęliśmy serce.

Każde spotkanie z człowiekiem jest lekcją jedyną, wezwaniem do czynu.

Panie Jezu, który odczułeś przyjaźń i pomoc Szymona z Cyreny, daj nam otwarte serca na każdego spotkanego człowieka.

Stacja 6.

Weronika ociera twarz

I trzecie spotkanie z życzliwym człowiekiem, wrażliwą i odważną kobietą, Weroniką.

To nawet nieważne, że otarła chustą twarz Jezusa. W chwilach trudnych, jeśli ktoś staje przy nas, jesteśmy umocnieni.

Ta chusta otarła nie tyle pot i krew, co samotność, opuszczenie i ból. Serce Weroniki było w rezonansie z rozedrganym bólem sercem Jezusa.

Serce Weroniki poruszyło jej ręce, w których była chusta.

Życie jest nieustanną szkołą rezonansu, wprawiania serca w miłosna amplitudę drgań.

Panie Jezu, ucz nas zmiany rytmu serca, z tego jałowego rytmu egoizmu na żywe bicie dla innych.

Stacja 7.

Drugi upadek

Życie jest także sztuką powstawania. Żeby upadki nie nakazywały nam ucieczki i odwrotu. Bo i tak może być, że jak upadniesz, to mówisz: dość już tego, to nie ma sensu, nie dam rady.

Gdybyś nie upadał, może byś nigdy nie wiedział, że jesteś bardzo silny. Że masz siłę, aby się zebrać, poderwać, skrzyknąć wszystkie swoje moce.

I jak prawdą o życiu są nasze upadki, tak radosną prawdą jest moc powstawania.

W sztuce życia powstawanie objawia najgłębszą moc człowieka.

Panie Jezu, powstający na Drodze Krzyżowej, zabierz nas ze sobą.

Stacja 8.

Płaczące niewiasty

Niekiedy można tylko płakać. I to się przydarzyło Kobietom w Jerozolimie.

Święte są łzy skruchy, bo odmieniają serca w dobroć i odnawiają je.

Święte są łzy pozornie bezradnej niezgody, kiedy płaczesz, bo się nie zgadzasz. A zrobić nie możesz nic.

Święte są łzy współczucia, bo oznaczają: „Wiem, że cierpisz. Rozumiem cię. Jestem z tobą. Nie opuszczę cię”.

Życie to również lekcje płaczu – nad sobą, nad niegodziwością i złem. Ale łzy to nie łzy, to czasem nasiona nowego życia twojego, i nasiona, z których wyrośnie lepszy świat.

Panie Jezu, kiedy trzeba, daj mi dar łez, abym płakał nad życiem i światem. A czasem przyjmij moje łzy, jedyny różaniec, po którym nie będzie śladu.

Stacja 9.

Trzeci upadek

Tu oczywiście byłby koniec Drogi Krzyżowej. Już za długo to trwa. Już za ciężki ten krzyż. Już nie będzie żadnych życzliwych ludzi. Niech to się lepiej już skończy.

Po co to dalej bez sensu toczyć? Nie lepiej skoczyć z ostatniego piętra? Zawiązać sznur na szyi? Łyknąć czterdzieści tabletek?

Ten upadek byłby końcem, gdyby nie było żadnego DALEJ.

Nie, nie ma ostatniego upadku. Każdy jest pierwszy, jeśli widzisz, że jest DALEJ, że są jeszcze ważne rzeczy do zrobienia, ludzie do pokochania, może nawet jakieś widoki do koniecznego zobaczenia albo książki, które trzeba przeczytać.

Ale uważaj, jak zgubisz to „DALEJ”, to pierwszy upadek może być ostatnim.

Zycie to sztuka przedłużania spojrzenia poza upadki, widzenia dalej.

Więc choćby nie wiem co, wstaję i idę. Dalej. Dalej i dalej. Tak rodzi się człowiek, który już nie upadnie.

Panie Jezu, Ty widziałeś i widzisz najdalej, rozjaśnij nam serca i myśli, abyśmy dostrzegali horyzont bez końca.

Stacja 10.

Obnażenie z szat

Nie o ubranie tu idzie, przecież to wszystko już w kurzu, pocie i krwi. Nie o sandały, rozdeptane pod ciężarem drewnianych belek.

Nie to próbują Jezusowi odebrać. Tu dokonuje się misterium bezprawia, kiepski teatr poniżenia.

Chodzi o to, by udowodnić, że jesteś nikim, zbędną rzeczą, śmieciem.

Można zedrzeć ubranie, można popchnąć aż ktoś się potoczy, walnąć bejsbolem albo przytrząsnąć drzwiami.

Nie możesz tego pojąć. Kto może? Że życie nie szczędzi nam też ćwiczeń z bestialstwa, poniżenia i znęcania się.

Po to jednak jest ta stacja i tysiące jej podobnych, jakie widzisz w TV i Internecie, abyś obudził w sobie protest. Stop.

Tak być nie może. Tak z człowiekiem nie można. Nawet jeśli widzisz, że się zdarza.

Panie Jezu, który dałeś świadectwo godności w chwili poniżenia, umocnij w nas pragnienie walki o godność każdego człowieka.

Stacja 11.

Przybicie do krzyża

Mamy teraz zajęcia praktyczne z bólu. Krew tryskającą z lewej ręki, prawej ręki, prawej nogi, lewej nogi. Gwoździe tkwią między kościami. Bezsilność i bezruch.

Ile trzeba mieć miłości, żeby nie posłuchać złowieszczych wołań: „Innych ratował, niech siebie uratuje”.

Żeby nie zwariować z bólu, cierpienie musi być oddane ZA. Za kogoś, za coś. Albo DLA. Dla kogoś, dla czegoś. Cierpienie i ból to doświadczenie z granicy naszych możliwości.

Sens mają tylko wtedy, gdy oddajesz je dla kogoś i za kogoś.

Ból i cierpienie też są prawdą o naszym życiu, prawdą do przeżycia.

Panie Jezu, przybijany do krzyża umocnij w bólu, niech moje cierpienie stanie się miłością.

Stacja 12.

Śmierć na krzyżu

Miała być szkoła życia, a jest szkoła umierania.

Nie odwracaj oczu od śmierci. Nie tylko życie ma być miłością, śmierć też ma być z miłości.

Nie wolno ci zejść z drogi miłości. I nie wolno ci myśleć ani mówić o śmierci bez miłości.

Bez miłości i życie, i śmierć tracą sens.

Patrzysz na krzyż. Śmierć. Ale przecież i miłość.

Dlatego, że była miłość, jest i śmierć. Dlatego, że była miłość prawdziwa, jest i śmierć prawdziwa.

Szansa w tym, że jak śmierć potężna jest miłość.

Śmierci się wydaje, że kończy z nami. Miłości trwa dalej, ocala, potem podniesie z grobu.

Życie – szkoła kochania poza śmierć.

Panie Jezu, umierając objawiłeś mi miłość bez granic, daj bym poprzez swoją miłość przeszedł przez granicę śmierci.

Stacja 13.

Złożenie do grobu

Tu jest lekcja więzi, która troszczy się o ciało kochane, nawet kiedy ono jest już martwe i pokiereszowane włócznią.

Życie nie jest tylko szkoła dbania o piękno ciała, w którym jest ruch i energia.

Te kilka osób, które zdejmują ciało z krzyża, namaszczają i owijają w płótno, świadczą o trosce o godność tego ciała, które jest świątynią ducha.

Nie omijaj ludzkich ciał. Bez nich nie miałbyś ludzkich spojrzeń, głosów, dotyku, czułości i namiętności.

Ciało to człowiek. Troska o ciało, nawet już martwe, jest znakiem więzi z człowiekiem.

Życie – szkoła istnienia w ciele i szkoła troski o ciało.

Panie Jezu, obudź we mnie piękną miłość do ciała, która nie wzdryga się i nie odwraca nawet od trumny.

Stacja 14.

Grób Jezusa

Ten grób uczy najprostszych i najważniejszych prawd o życiu, a jeszcze bardziej o człowieku.

Że życie się nie kończy, ale pokonuje śmierć i trwa.

Że człowiek upada, jest sądzony, poniżany, ale zwycięża.

Że nie zostajemy na drogach  krzyżowych sami, ale jest przyjaźń Szymonów, Weronik i płaczących ze współczuciem kobiet.

Że wreszcie zawsze warto kochać, bo mogą się zdarzyć rzeczy niemożliwe i wpadną nam w ręce klucze do wiecznego życia. 

Ks. Mieczysław Puzewicz

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.