DZIEWCZYNY CHCĄ KONKRETÓW A U NAS LICZYĆ NIE UMIEJĄ

Wtorek 9 maja 2017 Młody chłopak prosi dziewczynę do tańca na tzw. „fajfie”, czyli dyskotece dla małolatów, rozpoczynającej się zwykle o 17:00, czyli piątej po południu, czyli „five o’clock” (fajf). Onegdaj takie potańcówki musiały kończyć się o siódmej wieczorem, potem tzw. trójki – w składzie milicjant, rodzic i nauczyciel – mogły złapać delikwenta (delikwentkę) i ukarać obniżeniem stopnia ze sprawowania. Tak było wcale niedawno, jakieś 40 lat temu i nie wiem po kiego czorta zaniechano owego zwyczaju.

Wracając do chłopaka i dziewczyny, poznali się tuż przed fajfem. Gość tuli dziewczynę, coś tam świergoli do ucha, zwija i nawija, a dziewczyna – w pierwszej godzinie znajomości – wypala:

– Ożenisz się ze mną?

Absztyfikant speszony zaprzecza:

– No … Nie … Nie …

Dziewczyna wyrywa się z objęć młodziana i wybiega z kawiarni wprost na mróz. Dogania ją tancerz i skruszony nieco godzi się:

– Dobrze, ożenię się z tobą.

– Tak? A kiedy? – wali prosto z mrozu (bo nie z mostu) urodziwa panna.

– Kurczę! (albo jakoś tak) – denerwuje się chłopak – no nie wiem ..

– To niech będzie 16 czerwca, jasne? – komenderuje ona.

– Szesnasty czerwca … Tak, niech będzie – ulega on.

 

Tę scenę powtarzam za jakimś filmem, naprawdę nie pamiętam jakim, ale na pewno jest to produkcja w formacie „Koronczarki”, którą powinien obejrzeć absolutnie każdy. Kilka wniosków.

Po pierwsze, dziś, podobnie jak przed 50 laty (akcja filmu właśnie wtedy się dzieje), nie brakuje facetów bez ikry (lub bez, wiadomo czego). Nawet, pokuszę się o diagnozę, jest takich dziesięć razy więcej. Tańczy taki z dziewczyną, wlecze ją do kin na coraz bardziej nudne filmy, pokazuje ile to lajków ma na swoim profilu. A dziewczyna marzy o konkretach, czy taki gość się z nią ożeni. I nie tam kiedyś, tylko 16 czerwca. Dziewczyny chcą miłości od zaraz i na zawsze.

Po drugie, trzeba wiedzieć czego się w życiu chce i realizować to teraz a nie „później”, „jutro” i „potem”, bo to – tysiąc razy już pisałem – pułapka pana diabła. Trzeba mieć jasne i wielkie cele i spełniać je od teraz.

Po trzecie, miłość trafia się nie często, więc jak się zdarzy, to należy jej zaufać i nie „analizować ryzyka”, jak przy kupowaniu akcji na giełdzie. Z Pisma Świętego wszak wiemy, że miłość „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy i we wszystkim pokłada nadzieję” (1 Kor 13).

Tu powinien być koniec wpisu na Dzień Zwycięstwa (9 maja), gdyby nie to, że znalazłem w prasie trzy ciekawe informacje. Dotyczą one  liczenia uczestników wydarzeń publicznych. Media  i policja we Francji, gdzie w niedzielę odbyły się wybory prezydenckie, doliczyły się 10.000 żabojadów wiwatujących na cześć nowego władcy Pałacu Elizejskiego. W sobotę 6 maja w Warszawie demonstrowali przeciwnicy obecnej władzy. U nas policja (rządowa) doliczyła się 12.000 maszerujących, a warszawski ratusz (antyrządowy) 90.000, spora rozbieżność. W niedzielę 7 maja w Moskwie demonstrowali przeciwnicy Putina i orzekli, że było ich 10.000 (dużo jak na Rosję), a tamtejsza policja doliczyła się jedynie 900 protestujących. Nie mam żadnych preferencji partyjnych, dziwi mnie tylko ta dziwna zbieżność i rozbieżność. Dziwi mnie ta rozbieżność szacunków policyjnych i antyrządowych w Moskwie i Warszawie, choć ta rozbieżność jest zbieżna, dziesięciokrotna (na korzyść władz). Nie obchodzi mnie to, kto i dlaczego maszerował w mojej stolicy, ale żałuję, że rachowanie w Polsce jest w odwrocie, podobnie jak w Moskwie. W we Francji potrafią!

Itinerarium

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.