O JESZCZE JEDNEJ RADOŚCI

Sobota 22 listopada 2014

Są takie radości kiedy słyszymy dobry kawał, z puentą trafną. Jak ten stary o dwóch agrafkach co szły przez pustynię i jednej było za gorąco, więc druga poradziła: „To się rozepnij!”

I są takie zastępcze, gdy wygrywa polska drużyna, a najwięcej szaleją kibice, przy czym radość rośnie wprost proporcjonalnie do natężenia promili w organizmie.

Są takie proste i prawdziwe, oczywiste, z gatunku pierwszych: pierwszy śnieg a potem pierwszy przebiśnieg, pierwszy bocian na gnieździe a potem pierwszy kasztan co spada na ziemię. Takie jak zdana matura, obronione magisterium i prawo jazdy. I trochę większe przy dźwięku Mendelsohna, chrzcinach i kiedy brzęczą klucze przy otwieraniu nowego mieszkania.

I jeszcze jedna radość jest. Taka, że przychodzi myśl albo i jakieś wewnętrzne olśnienie, że nie jestem przypadkiem na świecie i  że beze mnie ten świat nie miałby właściwego sensu i blasku. Taka radość, że każda chwila jest ważna i nie wolno jej uronić, więc trzeba bardzo dobrze wszystko widzieć i słyszeć. Taka radość bez wątpliwości, że większego skarbu nad ludzi nie ma i nie będzie. Taka radość, że Bóg jest i że życie bez końca to moja przyszłość.

Taka radość, że można zakrzyczeć (albo i zaśpiewać!): „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój!”.

Itinerarium

24 responses to O JESZCZE JEDNEJ RADOŚCI


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.