Czwartek 9 października 2014
Zdarza mi się coraz częściej, że przerywam lekturę artykułu czy informacji, kiedy natykam się na zbuka. Nie wiem czy teraz inaczej mówi się niż zbuk, dawniej było to po prostu zgniłe jajo, absolutnie szkodliwe i na dodatek śmierdzące.
Ponad ćwierć wieku doświadczenia medialnego pozwala mi podzielić się z wami radą, co omijać i dlaczego. Podaję teraz krótką listę najczęstszych zbuków podkładanych nagminnie i bezkarnie przez media:
– „w opinii specjalistów”
– „zdaniem ekspertów”
– „wedle dobrze poinformowanych źródeł”
– „obserwatorzy mówią”
– „znawcy tematu uważają”
W każdym z tych przypadków mamy do czynienia z medialną pianą, ponieważ nie istnieją szkoły czy uczelnie kształcące ekspertów, obserwatorów lub znawców. Takimi mogą stać się osoby, które podjęły trud solidnego kształcenia albo zdobyły doświadczenie dzięki długiej pracy. Jeżeli przy „ekspercie” pojawia się informacja, że ktoś jest profesorem renomowanej uczelni (w Polsce tych uczelni jest najwyżej 5), badaczem w jakiejś dziedzinie albo doświadczonym praktykiem, zgoda. Da się ich łatwo policzyć. Kiedy czytam, że coś jest „zdaniem ekspertów” albo „opinią specjalistów”, chcę wiedzieć kto się za tym kryje i że jego dorobek predestynuje go do roli komentatora.
Tak zwane „dobrze poinformowane źródła” de facto nie istnieją i dobre szkoły dziennikarskie zabraniają używania tego typu określeń. Śmiech, smutny śmiech mnie ogarnia, jeśli ktoś wzmacnia tekst argumentem typu „obserwatorzy mówią” albo „znawcy tematu uważają”. Niespecjalnie znam reguły mianowania na „obserwatorów” (prócz tych co śledzą ruch gwiazd w obserwatoriach) lub „znawców”. Kilkanaście lat temu jeden z najpoczytniejszych polskich brukowców zatrudniał na pół etatu pana Józia, wytrawnego piwosza ze stolicy, który czytał teksty przed drukiem. Jeśli się uśmiechnął, znaczy że zrozumiał, a jak zrozumiał pan Józio to pół Polski także mogło zrozumieć. I to był faktyczny „znawca tematu”, nawet wszystkich „znawca tematów”.
Należę do tego gatunku, który ceni jeszcze prawdę i mądrość. I takie mam oczekiwanie wobec mediów. Najpierw, że przekażą sprawy prawdziwe (pomijając wątpliwe lub tylko prawdopodobne – pamiętacie jeszcze „wyroby czekoladopodobne”?), a potem, że wyjaśnią te trudne i bardziej złożone.
Gorąco polecam omijanie „opinii specjalistów”, „zdań ekspertów”, „znawców”, „obserwatorów” i „dobrze poinformowane źródła”. Są to byty podobne do potwora z Loch Ness, Yeti i gruszek rosnących na wierzbach. Polecam omijanie zbuków, szkodzą i źle pachną.
11 responses to ZBUKI MEDIALNE