Czwartek 7 sierpnia 2014
Znajomy opowiadał mi o swojej sytuacji w pracy. Porównał ją do stanu okrążenia na froncie, z góry naciska go szef, a z obu flank czyhają koledzy z firmy. Pozostaje jedno sensowne wyjście – uciekać, tylko ten kierunek jest otwarty i pachnie wolnością.
Rzeczywiście, pomyślałem, dzisiaj toczy się miliony walk, gdzie celem jest pokonanie drugiego lub całych grup. Jest pole walki politycznej, są wojny gospodarcze, pojedynki na słowa w studiach telewizyjnych, są wojny domowe w naszych rodzinach. Miejsca pracy zmieniły się w ringi, na których nieustannie trzeba kogoś pokonać, wyeliminować, wyprzedzić czy wręcz wypchnąć. Nieustanna walka w której nasze pokolenie zużywa siły, nerwy i czas. Dochodzimy do banalnej konstatacji, że „życie to walka” i bezwiednie realizujemy scenariusze bitewne na wielu frontach. Trudno sądzić, że jesteśmy Pokoleniem Walecznym, raczej walącym co chwilę w kogoś.
Podziwiam żony, mężów i dzieci, które walczą – modlitwą, postem, cierpliwością – o trzeźwość mężów, ojców, synów, córek, żon, matek. Podziwiam wszystkich, którzy walczą z chorobami, tymi przejściowymi i tymi do końca dni. Rozumiem i wspieram każdego kto walczy ze swoimi grzechami i słabościami, czasem wygrywając, czasem ponosząc porażki.
Pozytywna walka była treścią życia Jezusa do samego końca. Nie walczył z nikim ani przeciwko komukolwiek. Walczył o ludzi, dla ludzi i razem z nimi. Są walki, które mają sens. I takie, po których chce się tylko uciekać.
10 responses to ŻYCIE JAK FRONT