Poniedziałek 29 lipca 2013
Nie narzekamy na brak słońca i światła, przynajmniej w Polsce w ostatnich dniach, dziś chyba także. Co, oczywiście, nie przeszkodziło kilku marudom, od których usłyszałem: „Boże! Jak duszno i gorąco! Mogłoby być chłodniej!” Przypuszczam, że niektórzy z nich w połowie lutego zawodzili: „Boże! Jak zimno! Kiedy w końcu przyjdą upały!”
Staram się każdy dzień zaczynać choćby od krótkiego dziękczynienia, bez względu na to czy jest chmurnie czy jasno, deszczowo, mroźnie czy słonecznie, wietrznie, wilgotnie czy sucho. Kiedy dziękuję Bogu, rozpalam bez względu na pogodę małe słońce. I was proszę, rozpalcie małe słońca wdzięczności w poniedziałkowy poranek. Zaręczam, że to się udzieli wszystkim dookoła, rozniesie się serdeczne ciepło.
Nie wiem do końca kogo dziś spotkam, kto zadzwoni i przyjdzie, ale już sama myśl, że zdarzą się ludzie i rozmowy, nawet jeśli o kłopotach i trudach, napełnia mnie nadzieją i pogodą. Dzięki spotykanym ludziom życie nabiera kolorów i głębi. Nie ma co dalej tłumaczyć, tak jest i basta.
Kolejne godziny przyniosą okazję do prostej pomocy, trochę podzielę się czasem, trochę uśmiechem, trochę wiedzą, a najbardziej nadzieją. Nadzieją, której wielki zapas mam w rękach, myślach, oczach i słowach. Niczego nie zmyślam, wiem na pewno.
Nosimy w sobie wiele światła i tysiące słońc. A wszystko to, wzorem Pana Boga, mamy do rozdawania. Od samego rana.
19 responses to TYSIĄC SŁOŃC DO ROZDANIA