Piątek 13 stycznia 2012
Odbierałem niedawno kogoś z pociągu. Może nie uwierzycie, ale pociąg przyjechał pięć minut wcześniej niż przewidywał rozkład. Aż żałowałem, że nie miałem ze sobą aparatu fotograficznego.
Następnego dnia zadzwoniłem do dosyć Ważnego (i znajomego) Kolejarza z sugestią, że PKP powinna informować podróżnych o takich niespodziankach. Pan odrzekł, że owszem komputery kolejowe mają szablon „Opóźniony ….” (i tu wklepuje się odpowiednią liczbę minut – 10, 30, etc.), a potem ową wieść o spóźnieniu wyświetla się na peronach. Natomiast nie ma szablonu z napisem „Przyjedzie wcześniej” i nikt nie pomyślał, żeby takowy wykonać i mieć pod ręką. Ponadto, przekonywał Kolejarz, szybsze przybycie pociągu to duża niedogodność dla podróżnych i oczekujących na nich. Bo taki podróżny przybywszy 10 minut wcześniej, stać będzie na dworcu i czekać na żonę, która punktualnie przyjedzie po jego odbiór. Poza tym Kolejarz zapewniał, że wcześniej przyjeżdżający pociąg to niezwykle rzadki eksces i nie ma co komputerom dysku zawracać.
I my chyba prawie wszyscy mamy taki szablon pod ręką – Opóźniony. Opóźniony z obiecanymi wizytami. Opóźniony z deklarowanymi wyznaniami. I z pracą co z przedwczoraj zalega. Opóźnieni z miłością, świętością i życiem. PKP syndrom.