Sobota 28 maja 2011
Byłem świadkiem zabawnej i pouczającej historii. W księgarni pani prosiła o „Biblię”. Sympatyczny ekspedient przyniósł klientce książkę z tytułem na okładce „Pismo święte”. Pani zaprotestowała, twierdząc, że siostra dla której zakup był przeznaczony, „Pismo święte” już ma, a ponadto u koleżanki widziała i „Biblię” i „Pismo święte”.
Pan sprzedawca grzecznie odpowiedział, że na następny dzień sprowadzi „Biblię”, a pani odeszła ukontentowana.
– Miał pan rację, „Biblia” i „Pismo święte” to to samo – starałem się upewnić miłego księgarza.
– Oj, nie – spojrzał na mnie z uśmiechem – u nas panuje zasada, że „klient ma zawsze rację”.