BIN LADEN

Kazanie na Uroczystość Królowej Polski

3 maja 2011

 

Osama bin Laden był złym  człowiekiem. Odpowiada za śmierć wielu tysięcy niewinnych ludzi. Ale chciałbym, aby  żył, aby został sprawiedliwie osądzony i żeby otrzymał karę za swoje czyny.

Myślę, że źle jest życzyć komukolwiek śmierci. Nie można się także cieszyć z czyjejś śmierci. Tym bardziej publicznie wyrażać radość z powodu czyjejkolwiek śmierci. Informację o zabiciu Osamy usłyszałem w poniedziałek rano, wraz z komentarzem  prezydenta USA, Baracka Obamy  – „Sprawiedliwości stało się zadość”. Zaraz potem korespondent radiowy relacjonował entuzjazm Amerykanów, którzy tłumnie wylegli przed Biały Dom i wyrażali otwarcie radość ze śmierci „wroga nr 1”, przy okazji tańcząc i śpiewając. Ogromnie mnie to speszyło i zmartwiło, wszak i sam Obama i Amerykanie to sympatyczni ludzie, na dodatek chrześcijanie.

Potem w kompletne osłupienie i niesmak wprawiło mnie to, co usłyszałem i przeczytałem  w opiniach naszych, polskich polityków i katolików. Polećmy po nazwiskach. Bronisław Komorowski, prezydent, w niedzielę wzruszony na uroczystościach beatyfikacji Jana Pawła II: „Zabicie Osamy bin Ladena to źródło satysfakcji dla Ameryki, ale także ważny dzień dla Polski”. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, na Twitterze „YES, THEY DID! Gratulacje,  Amerykanie. 11/9 zginęli także Polacy. Sprawiedliwości nareszcie stało się zadość!”. Rzecznik MSZ, Marcin Bosacki:  „Sprawiedliwości stało się zadość. Cieszymy się wraz z narodem amerykańskim. Gratulujemy Amerykanom. Ten człowiek był odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi.” Coraz bardziej nie dowierzałem i robiło mi się przykro, że można tak myśleć i mówić, w dzień po beatyfikacji „naszego Papieża”, który w stosunku do swojego „wroga nr 1”, Ali Agcy, zamachowca, zachował się zupełnie inaczej. Na koniec znalazłem wypowiedź, o zgrozo, ministra sprawiedliwości, Krzysztofa Kwiatkowskiego: „ To dobra wiadomość dla nas wszystkich”. Myślę, że to zła wiadomość dla nas wszystkich, że ważne osoby w naszym państwie cieszą się publicznie ze śmierci innego człowieka. Złego, to prawda, ale człowieka. Wszystkie te komentarze przypominają mi trochę pogawędki myśliwych po upolowaniu grubego zwierza. Ale przecież tu chodzi o człowieka! Na miły Bóg, zdziczeliśmy do reszty?

Całkowicie dobiła mnie informacja, podana w kilka godzin po zlikwidowaniu Osamy, podana przez AFP (Agence France Presse): Kurs dolara poszedł w górę po wiadomości o śmierci bin Ladena”.

Jesteśmy ludźmi, chrześcijanami. Przypomnę, że można inaczej, po ludzku traktować wrogów „numer jeden”.

 

Jurand słuchał opowiadania bez jednego drgnienia i ruchu, tak że obecnym zdawać się mogło, iż pogrążony jest we śnie. Słyszał jednak i rozumiał wszystko, bo gdy Hlawa zaczął mówić o niedoli Danusi, wówczas w pustych jamach oczu zebrały mu się dwie wielkie łzy i spłynęły mu po policzkach. Ze wszystkich ziemskich uczuć pozostało mu jeszcze jedno tylko: miłość do dziecka.

Potem sinawe jego usta poczęły się poruszać modlitwą. Na dworze rozległy się pierwsze, dalekie jeszcze grzmoty i błyskawice jęły kiedy niekiedy rozświecać okna. On modlił się długo i znów łzy kapały mu na białą brodę. Aż wreszcie przestał i zapadło długie milczenie, które przedłużając się nad miarę, stało się na koniec uciążliwe dla obecnych, bo nie wiedzieli, co mają z sobą robić.

Na koniec stary Tolima, prawa Jurandowa przez całe życie ręka, towarzysz we wszystkich bitwach i główny stróż Spychowa, rzekł:

– Stoi przed wami, panie, ten piekielnik, ten wilkołak krzyżacki, który katował was i dziecko wasze; dajcie znak, co mam z nim uczynić i jako go pokarać?

Na te słowa przez oblicze Juranda przebiegły nagle promienie – i skinął, aby mu przywiedziono tuż więźnia.

Dwaj pachołkowie chwycili go w mgnieniu oka za barki i przywiedli przed starca, a ów wyciągnął rękę, przesunął naprzód dłoń po twarzy Zygfryda, jakby chciał sobie przypomnieć lub wrazić w pamięć po raz ostatni jego rysy, następnie opuścił ją na piersi Krzyżaka, zmacał skrzyżowane na nich ramiona, dotknął powrozów – i przymknąwszy znów oczy, przechylił głowę.

Obecni mniemali, że się namyślał. Ale cokolwiek bądź czynił, nie trwało to długo, gdyż po chwili ocknął się – i skierował dłoń w stronę bochenka chleba, w którym utkwiona była złowroga mizerykordia.

Wówczas Jagienka, Czech, nawet stary Tolima i wszyscy pachołkowie zatrzymali dech w piersiach. Kara była stokroć zasłużona, pomsta słuszna, jednakże na myśl, że ów na wpół żywy starzec będzie rzezał omackiem skrępowanego jeńca, wzdrygnęły się w nich serca.

Ale on, ująwszy w połowie nóż, wyciągnął wskazujący palec do końca ostrza, tak aby mógł wiedzieć, czego dotyka, i począł przecinać sznury na ramionach Krzyżaka.

Zdumienie ogarnęło wszystkich, zrozumieli bowiem jego chęć – i oczom nie chcieli wierzyć. Tego jednak było im zanadto. Hlawa jął pierwszy szemrać, za nim Tolima, za tymi pachołkowie. Tylko ksiądz Kaleb począł pytać przerywanym przez niepohamowany płacz głosem:

– Bracie Jurandzie, czego chcecie? Czy chcecie darować jeńca wolnością?

– Tak! – odpowiedział skinieniem głowy Jurand.

– Chcecie, by odszedł bez pomsty i kary?

– Tak!

Pomruk gniewu i oburzenia zwiększył się jeszcze, ale ksiądz Kaleb, nie chcąc, by zmarniał tak niesłychany uczynek miłosierdzia, zwrócił się ku szemrzącym i zawołał:

– Kto się świętemu śmie sprzeciwić? Na kolana! I klęknąwszy sam, począł mówić:

– Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje…

I odmówił “Ojcze nasz” do końca. Przy słowach: “i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, oczy jego zwróciły się mimo woli na Juranda, którego oblicze zajaśniało istotnie jakimś nadziemskim światłem.

A widok ów w połączeniu ze słowami modlitwy skruszył serca wszystkich obecnych, gdyż stary Tolima o zatwardziałej w ustawicznych bitwach duszy, przeżegnawszy się krzyżem świętym, objął następnie Jurandowe kolano i rzekł:

– Panie, jeśli wasza wola ma się spełnić, to trzeba jeńca do granicy odprowadzić.

– Tak! – skinął Jurand.

Coraz częstsze błyskawice rozświecały okna; burza była bliżej i bliżej.

(Henryk Sienkiewicz, KRZYŻACY, rozdz. XXV)

 

PS. Dla mniej oczytanych: Krzyżak Zygfryd wyłupił Jurandowi ostanie oko i porwał córkę, Danuśkę, więził ją, co przypłaciła utratą zdrowia, a potem i życia.

 

 

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.