Po przeczytaniu NA NOWO Hymnu o miłości św. Pawła, przyszedł mi na myśl obraz, który dość często pojawia się w moim życiu. A mianowicie, że w momencie śmierci, spotykając się z Jezusem, Jego pytanie nie będzie biegło w stronę tego, czym się zajmowałam, co zgromadziłam, co uczyniłam, kogo nawróciłam…ale będzie to pytanie o miłość: …czy kochałaś?!…..ile miłości jest w tobie?!
Mogę czynić wiele, budować nie wiadomo jak wielkie relacje, poznawać mnogość ludzi, czynić mnóstwo charytatywnych dzieł….ale jeśli zabraknie mi miłości w zwykłej, codziennej posłudze, np. przy nalewaniu zupy moim współsiostrom, to na nic wzniosłe dzieła i znajomość ludzi..
Miłość „wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
…nigdy nie ustaje.
Tej MIŁOŚCI nie idzie kupić w sklepie spożywczym, najbliższym kiosku ruchu czy sklepie, gdzie wszystko jest za 5 zł. (Chyba że ktoś zna taki sklep, to proszę o kontakt). To jest ogromna łaska, którą trzeba wymodlić sobie na kolanach przed PANEM, przed TĄ właśnie MIŁOŚCIĄ. Myli się ten, kto szuka tej MIŁOŚCI w wiedzy, w rozdaniu całego majątku…Ona nie szuka poklasku….nie szuka swego…!
„Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;” …a czasem odczuwam, że TA MIŁOŚĆ jest już tak blisko i przeżywam wówczas taka ukrytą, może i widoczną radość. A jednak tekst Pawła mówi, że później ujrzymy ją „twarzą w twarz”.
Panie, nie wyobrażam sobie, jak wielka to będzie radość spotkania! Proszę Cię o TĘ MIŁOŚĆ dla siebie, dla Ciebie, który to czytasz, dla bliskich i nieznanych mi osób, które mają w sobie głód CIEBIE, głód PRAWDZIWEJ i tej NAJWAŻNIEJSZEJ MIŁOŚCI! Amen!
s. Lidia, nazaretanka, 27 lat, mówią, …że organistka, Wytyczno!