Czasem robimy coś, albo czegoś nie robimy, bardziej ze względu na kogoś niż na coś. Nie chcemy zawieść, albo rozczarować. Mamy poczucie, że ten ktoś w nas wierzy.
I wybieramy wariant B, choć wariant A wcale nie jest jakiś specjalnie zły. Jest po prostu łatwiejszy, mniej ambitny, albo nijaki. Wariant B wymaga od nas więcej. Dobrze, gdy są na co dzień takie osoby, których obecność zmusza do obmyślania wariantów.
Od dwóch tygodni wydaje mi się, że coraz częściej będziemy jednak wybierali wariant A.