Sobota 12 lutego 2011
Wielu ludzi poruszyła śmierć Arcybiskupa Józefa Życińskiego, widzę to po mailach, smsach, telefonach i komentarzach. Przypuszczam, że również wielu z was, czytelników tych zapisków.
Jego śmierć nie poruszyłaby jednak tak bardzo i tak wiele osób, gdyby wcześniej nie poruszało nas Jego życie, myśli i to wszystko, co nam z siebie dawał.
Ktoś napisał, że gdyby tyle nie pracował i oddał się spokojnej karierze naukowej, mógłby żyć dłużej. Odpisałem – „Po co?”. Czy sama długość życia ma największą wartość?
W Paryżu, prawie czternaście lat temu, w katechezach wygłaszanych podczas Światowego Dnia Młodzieży, karierę robiły Jego dwa wezwania do młodych – „Nie możecie uprawiać filozofii motylka” oraz „Wspinajcie się na Himalaje ducha!” Filozofia motylka, beztrosko fruwającego tu i tam, jest dobra na krótki relaks, ale nie może być receptą na szczęśliwe życie. Himalaje ducha, jak każde Himalaje, są zaproszeniem do stawiania sobie wysokich wymagań. I chyba tak jak mówił, tak też myślał i tak żył.
Umówił się kiedyś z dziennikarzami na 7:55 rano. Przyjechali na 8:15, a On już był w innym miejscu, bo dwadzieścia minut to dużo czasu. Żyjemy przecież w określonych minutach, godzinach, dniach i miesiącach. Jak się spóźniamy, zawsze tracimy.
Są życia i śmierci, które poruszają i budzą. Żebyśmy pamiętali o tym, co najważniejsze. Wcale nie życie, długie i spokojne. Najważniejsza jest od zawsze, i bez zmian, miłość.