PRZYSTANEK BETLEJEM

Wyobraźcie sobie, że wkrótce mając do dyspozycji Wehikuł Czasu cofniecie się w czasie ponad 2000 lat i przyjdzie Wam wysiąść na przystanku Betlejem. Ta mała publikacja, złożona z kilkunastu medytacji,  ma Wam pomóc w takim przeżyciu tej wizyty w Betlejem, aby nie stała się ona jedynie ciekawostką historyczną, ale stanowiła istotną część Waszego życiorysu.

Co roku ocieracie się o Betlejem w okolicy Bożego Narodzenia. Co jednak zrobić, aby nie był to tylko – wykonywany w pamięci raz do roku powrót do przeszłości, ale coś bardziej istotnego, bo takiego przeżywania Gwiazdki każdy z nas przecież pragnie? Mam nadzieję, że spojrzenie na Betlejem przez pryzmat kolorów, uczuć, odległości, temperatury, ruchu i majestatu, uczyni Boże Narodzenie częścią Waszych życiorysów.

ks. Mietek Puzewicz

1. KOLORY

Medytacja główna

Narodzenie Boga odbywa się w scenerii dwóch najbardziej podstawowych kolorów – bieli i czerni, wyrażonych w Ewangelii za pomocą pojęć: Nocy (Ciemność – Mrok) i Dnia (Światło – Jasność). W tych kolorach Boże Narodziny były zapowiadane:

Nad mieszkańcami kraju mroków

Światło zabłysło

Naród kroczący w ciemnościach

ujrzał światłość wielką.

Proroctwo to zostało wypowiedziane przez Izajasza (9,1) na ok. 700 lat przed zdarzeniami w Betlejem.

Gdy Jezus rodzi się, w stajni panuje noc. Ale oprócz wskazywania na czas, noc symbolizuje także całą historię człowieka sprzed wydarzeń betlejemskich. Streszcza także historię życia każdego z nas, zanim pozwolimy wejść Bogu w nasze życie.

Światło przyszło na świat

lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność

aniżeli światło. (J 3,19)

Światło jest źródłem życia (np. bez słońca nie ma rozwoju roślin), daje ciepło i wytwarza energię. Dzięki światłu mamy poczucie bezpieczeństwa, możliwość rozróżniania i widzimy jakąś drogę. To są skutki Narodzin Światła dla ludzkiego serca. O niczym i o nikim, nie możemy powiedzieć bardziej pewnie, że jest Światłem, jak o Bogu:

Bóg jest światłością

i nie ma w Nim ciemności. (1J 1, 5)

Narodzenie Boga odbywa się w jaskrawym kontraście światła i ciemności, bez wielobarwnych tęcz, kolorowych fajerwerków i igrającej mozaiki wszelkich zieleni, czerwieni i niebieskości. Bo podstawą wszystkich innych kolorów jest światło. To, co najważniejsze dla światła, musiało rozegrać się w najbardziej podstawowych kolorach:

Światło świeci w ciemności

a ciemność nie ogarnęła jej. (J 1, 5)

Odtąd dla każdego już, ta Betlejemska Światłość – symbolizowana w choinkowych „światełkach” – będzie rozstrzygała o wartości i sensie jego losu (zgodnie z zapowiedzią Jezusa – Światłości):

Ja jestem światłością świata

Kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności

lecz będzie miał światło życia. (J 8, 12)

CZTERY MEDYTACJE NAD ŚWIATŁEM

I. Medytacja „światełek” choinkowych

Usiądź sobie wieczorem lub w nocy przy swojej choince, pozostawiając jedynie zapalone lampki. Przeczytaj poniższy tekst i wmyśl się w sens Narodzin Światła dla twojego życia:

Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. (Rz 13, 11-12)

II. Medytacja świecy

Usiądź sobie wieczorem lub w nocy sam przy zapalonej świecy. Przeczytaj poniższy tekst i wyciągnij wnioski dla swojego życia:

Wy jesteście światłem świata. Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem, lecz na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5, 14-16)

III. Medytacja świtu

Wstań na kilkanaście minut przed wschodem słońca i gdy już to będzie możliwe (bez zapalania światła) wczytaj się w poniższy tekst:

W dziękowaniu Tobie trzeba wyprzedzać Słońce

i wobec Ciebie wstawać o świcie

Pan nie zawodzi, skoro świta. (Mdr 16, 28; So 3, 5)

IV. Medytacja zmroku

Usiądź sam w chwili, gdy zaczyna zapadać zmrok i nie zapalając światła wczytaj się w poniższy tekst:

Nie wyczerpała się litość Pana

miłość nie zgasła

„Moje zbawienie będzie wieczne

a sprawiedliwość moja nie zna zmierzchu”

– mówi Pan –

„ale nieprawy nie ma przyszłości

i zagaśnie światło występnych.” (Lm 3, 22; Iz 51, 6; Prz 24, 20)

 

2. UCZUCIA

Medytacja główna

Narodzeniu Jezusa – w opisie Mateusza i Łukasza – towarzyszą jedynie dwa nastroje, dwa stany uczuciowe, mające podstawowe i rozstrzygające znaczenie dla sensu ludzkiego losu: strach i radość. Nawet zdziwienie odnotowane przez św. Łukasza u rozmówców Pasterzy jest pochodną radości (2, 18). Strach i radość wyraźnie dzielą bohaterów wydarzeń betlejemskich na trzy kategorie. Pierwszą,  nazwijmy umownie – posiadacze i zwiastuni radości – stanowią Aniołowie. Herod, który symbolizuje drugą kategorię, przedstawiany jest jako nosiciel i wykonawca strachu. Wreszcie w trzeciej – w której da się pomieścić każdego z nas – odnajdujemy Mędrców i Pasterzy, u których widzimy przechodzenie ze strachu do radości.

Narodziny Boga na ziemi wyraźnie dzielą historię ludzkości na Epokę Strachu i Epokę Radości. Podobnie w losie każdego z nas, wejście Boga w życie jest granicą między strachem życia a radością życia. Czas bez Boga to Dni Lęku, gdy życie „drży ze strachu”, nawet wtedy i tam „gdzie strachu nie było” (Ps 53, 6). Z kolei obecność Boga zmieni życie w Dni Pewności i Radości:

W nocy nie ulękniesz się strachu

ani za dnia lecącej strzały,

ani zarazy co idzie w mroku

ni moru, co niszczy w południe.

Pomnożyłeś radość

zwiększyłeś wesele. (Ps 91, 5; Iz 9, 2)

 

CZTERY MEDYTACJE O STRACHU I RADOŚCI

 

I. Posiadacze i zwiastuni radości (Aniołowie)

„Oto zwiastuję wam radość wielką” – te słowa otwierają Epokę Radości na ziemi. Anioł jest Radością samego Boga, jest już radością, ale też zwiastuje Radość Wielką (Jezusa), większą od wszystkich dotychczasowych radości: część Nieba (Kraina Radości) już uobecnia się na Ziemi (w Krainie Strachu). Oto na wszystkie pokolenia, na każdego człowieka i na każdą sytuację rozciągnie się anielskie: NIE BÓJCIE SIĘ (Łk 2, 10). Niebo to Sfera Radości, a Aniołowie, jako jej mieszkańcy, tryskają radością. O radości Nieba i jego rezydentów mówi się często:

–         radują się niebiosa i ich mieszkańcy (Ap 12, 12)

–         niebiosa brzmią weselem (Iz 49, 13)

–         niebo się cieszy (Ps 96, 11)

–         radość jest cechą aniołów (Łk 15, 7)

Zastanów się, jak myślisz o Niebie. Niektóre wyobrażenia przedstawiają je dość obojętnie i posępnie. A przecież nic z tych rzeczy nie może być w Domu Tego, który jest „pełnią radości” (Ps 16, 11) i na Którego wystarczy spojrzeć, aby rozpromienić się radością (Ps 34, 6). Jakże nie miało być Samej Radości u Ciebie Boże, skoro same „rozkosze na wieki po Twojej prawicy”? (Ps 16,11)

II. Herod – nosiciel i wykonawca strachu

Kiedy Herod usłyszał o obecności Boga, „przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (jego przerażenie okazało się zaraźliwe dla całego Miasta). Narodziny Jezusa odbiera się jako zagrożenie dla całej sytuacji życiowej. Nie tylko dla Heroda, ale chyba i dla każdego, Jezus jest zarazem szansą i zagrożeniem. Realne przyjęcie Jego Obecności może wstrząsnąć życiem. Herod (i wielu z nas herodopodobnych) uciekając przed Szansą Boga staje się nosicielem strachu i jego wykonawcą. Bóg mógł wyzwolić go z wszystkich strachów i z każdego zła, jednak odrzucając Boga, Herod poddał się kolejnym reakcjom, które miały zabić strach (zresztą bezskutecznie).

Pierwszym następstwem strachu jest podejrzliwość, knowania i działanie niejawne, spiskowe:

Zebrał wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich gdzie ma się narodzić Mesjasz (…), przywołał potajemnie Mędrców i wypytywał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. (Mt 2, 3-7)

Aby zabić strach, Herod poszukuje szpiegów i donosicieli. To kolejny etap wykonywania strachu, działania pod wpływem strachu, w celu… zabicia strachu. Każdy w takich sytuacjach poszukuje wspólników:

Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi… (Mt 2, 8)

Nieodrodnym synem strachu jest kłamstwo. Herod blaguje, że informacja o miejscu pobytu dziecięcia potrzebna mu jest dla celów kultu:

… donieście mi, abym i ja mógł pójść i złożyć Mu pokłon. (Mt 2, 8)

W rzeczywistości dąży do zgładzenia Jezusa. Kiedy orientuje się, że podstęp chybił, rodzi się w nim gniew, następny owoc rosnącego strachu.

Wtedy Herod widząc, że Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. (Mt 2, 16)

Wreszcie ostatni etap wykonywania strachu to agresja i to w formie ostatecznej – czyli przez zadanie śmierci.

Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch. (Mt 2, 16)

Strach, którego nie dotknął Bóg (a taki strach nosi w sobie każdy z nas) szybko spokrewnia się z podejrzliwością i donosicielstwem, a spełnia się w kłamstwie, gniewie i różnych formach agresji (złe myślenie o kimś lub o czymś, złe gesty – np. spojrzenia, grymasy, złe uczucia – niechęć, nienawiść, złe słowa – plotka, obmowa, złe czyny – szkodzenie, rękoczyny czy śmierć). Jeśli którąkolwiek z tych rzeczy spostrzeżesz w sobie, jesteś herodopodobny.

III. Mędrcy i pasterze – ze strachu do radości

W ich postawach możemy odnaleźć to, co istotne dla egzystencji człowieka przed spotkaniem Boga i po tym spotkaniu. Jest to zawsze przechodzenie z Lęku i Strachu do Pewności i Radości.

Mędrcy zanim dotarli do miejsca, gdzie Radość Nieba uczłowieczyła i w-ziemiła się, przeniknięci byli niepewnością. Widać to w ich lękliwym pytaniu, czy aby ich trud podróżny miał sens:

Gdzie jest nowonarodzony król żydowski? (Mt 2, 2)

Ich obawy pogłębiły się jeszcze zapewne wskutek postawy Heroda. Jednakże po spotkaniu Boga, sama Radość, którą jest Bóg, stała się częścią ich życia:

Gwiazda przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę bardzo się uradowali. Zobaczyli Dziecię, upadli na twarz i oddali Mu pokłon. (Mt 2, 9-12)

Podobnego przejścia ze strachu do radości doświadczyli Pasterze: „bardzo się przestraszyli”. Anioł musi interweniować: „Nie bójcie się!” I natychmiast następuje przejście w drugi etap, zainicjowane rzeczową informacją Anioła: ”Głoszę wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu”. Ich życie to już teraz radość – idą, a potem biegną do stajenki: „Udali się z pośpiechem i znaleźli”. I tak jak w przypadku Heroda strach był zaraźliwy, tak teraz zaraźliwą staje się radość Pasterzy:

opowiedzieli o tym

a wszyscy którzy to słyszeli

dziwili się temu,

co im pasterze opowiadali

Potem wrócili

wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko (por. Łk 2, 8-20)

Jeżeli teraz spojrzysz na siebie i odnajdziesz w sobie jakiekolwiek lęki albo też zmatowiałą radość czy niepewność, to znaczy, że Boże Narodzenie jeszcze się w Tobie nie dokonało i pozostanie jedynie dziwnym choć może niesamowitym faktem historycznym, bardzo odległym i zupełnie nie stycznym z Twoją historią życia.

IV. Roześmiana dziewczyna

Wszystkie najbardziej znane wizerunki Marii promują Jej Oblicze smutne, cierpiące i poważne. Rzadko, a szkoda, czci się Marię Roześmianą. Cierpienie i smutek to połowa prawdy o Sercu Marii. A pół prawdy to ponoć żadna prawda. Maria również przeszła drogę z Lęku do Radości, choć nie w Betlejem, a w Nazarecie. Dla Niej Boże Narodzenie dokonało się wcześniej. Tuż przed poczęciem (a więc faktycznym narodzeniem się Boga w Niej) opanowana jest strachem, tak, że Anioł musi roztopić lęk:

Nie bój się Maryjo (Łk 1, 30)

Od chwili poczęcia Radości, Maria staje się radością i jednocześnie radosną. Nosi w sobie radość, która wypromieniowuje się nawet w głosie:

Skoro głos twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się dzieciątko w moim łonie… – poświadcza naszą tezę Elżbieta w rozmowie z Marią. (Łk 1, 43)

Sama Maria jest pełna radości i to radości obejmującej każdą część Jej istoty:

raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1, 47)

Radość Marii – tak rzadko – jakby niechętnie odnotowywana na Świętych Obrazach – jest oczywista. Oprócz wizyty Anioła (kto by się z tego powodu nie cieszył?), macierzyństwa, akceptacji ze strony najbliższych (Józef, Elżbieta), musimy wziąć jeszcze jedną rzecz pod uwagę: kiedy Maria przeżywa narodzenie Boga w sobie (Nazaret) jest młodą dziewczyną (12-16 lat!). Czy nie należy zatem oczekiwać (i malować!), że wszystko to przeżywała jako roześmiana od ucha do ucha, rozentuzjazmowana nastolatka?

Zapytaj o swoją radość i entuzjazm dla Jezusa – ich intensywność to test dla Twojego podobieństwa do Marii i faktyczność Narodzenia Boga w Tobie.

3. ODLEGŁOŚCI

 

Medytacja główna

Kiedy rozpatrujemy Boże Narodzenie w kategoriach odległości, znów rozgrywa się ono w dwóch podstawowych wymiarach: blisko lub daleko. Z tym, że niekoniecznie ci, którzy są geograficznie blisko Betlejem, zdołają tam dotrzeć, a z kolei ci, którym – licząc kilometry – daleko do Judei, nie są pozbawieni możliwości zetknięcia się z tajemnicą Narodzin Boga. W naszej religijności często mylimy bliskość zewnętrzną z rzeczywistą odległością i dlatego niekiedy sądzimy, że fizyczna obecność w pobliżu ołtarza, obrazu, tabernakulum czy choćby żłóbka, gwarantuje zetknięcie z Tajemnicą:

Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną,

Kto tego żądał od was

żebyście wydeptywali me dziedzińce?

Gdy wyciągniecie ręce,

odwrócę od was me oczy. (Iz 1, 12.15)

Bóg jest bliski w wymiarze rzeczywistym, a nie fizycznym. Przestrzeń, w której faktycznie ma miejsce bliskość bądź dalekość Boga, to przestrzeń serca:

Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają,

wszystkich wzywających Go szczerze.

Pan jest blisko skruszonych w sercu. (Ps 145, 18; 34, 19)

CZTERY MEDYTACJE O BLISKOŚCI I DALEKOŚCI

I. Mędrcy: od „daleko” do „blisko”

Pierwsza pielgrzymka, jaką odnotowuje Nowy Testament to pielgrzymka pogan (Mędrców) do Jerozolimy i Betlejem. Można by oczekiwać, że to raczej Mędrcy Żydowscy, znacznie bliżsi Betlejem, zdobędą się na trud podróży do miejsca urodzenia Boga. Ci jednak sparaliżowani strachem Heroda współuczestniczą w jego spisku (przerażona była cała Jerozolima – Mt 2, 3) – tym razem bezskutecznie (po 33 latach ich „mądrość” doprowadzi do zgładzenia Syna Bożego). Mądrość arcykapłanów i uczonych ludu nie pcha ich do Betlejem, ale służy Herodowi do obmyślania scenariusza Bogobójstwa.

Pogańscy wagabundowie pokonują setki kilometrów i jednocześnie zapewne uczestniczą w duchowej podróży. Znów spełnia się dawna zapowiedź:

Twoi synowie przychodzą z daleka

Zaleje cię mnogość wielbłądów

I pójdą narody do twojego światła

królowie do blasku twojego wschodu (…)

zaofiarują złoto i kadzidło… (por. Iz 60, 1-9)

Świadectwem ich wewnętrznej marszruty i przemiany jest fakt, że pomimo oczekiwań królewskich atrybutów Nowego Króla (stąd zapewne zawitali do stolicy – Jerozolimy) uznali w prostocie warunków betlejemskiej stajni, możliwość spotkania Boga. Inną przesłanką potwierdzającą duchową bliskość z Bogiem Narodzonym jest powrót Mędrców zupełnie inną drogą, będący posłuszeństwem głosowi z wysoka:

A otrzymawszy we śnie nakaz,

żeby  nie wracali do Heroda,

inną drogą udali się do swojej ojczyzny. (Mt 2, 12)

Tylko ten, kto styka się blisko z Bogiem, w sensie duchowego spotkania się z Nim, ulega Jego głosowi i idzie już „inną drogą”.

Zanalizuj zatem, jak daleko od Narodzenia Boga jesteś Ty sam.

II. Herod: blisko a daleko

Herod był poniekąd w komfortowej sytuacji. Miał informację o nadchodzącym terminie narodzin Jezusa:

Wypytał Mędrców dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. (Mt 2, 7)

Wiedział też – z informacji uzyskanych od nadwornej Rady Starszych – gdzie Narodziny nastąpią:

Odpowiedzieli  mu: „W Betlejem judzkim” (Mt 2, 5)

Wiedział zatem wcześniej o Narodzinach i miał ze swojej rezydencji w Jerozolimie bardzo blisko do Betlejem. Ale na nim spełniły się przepowiednie Dawida i Salomona:

Zbawienie jest daleko od występnych

Od nieprawych jest Pan daleko (Ps 119, 155; Prz 15, 29)

Przeszkoda odległości kryła się w sercu Heroda i była natury duchowej, nie zaś fizycznej. To bardzo ważna wskazówka, pokazująca, że nie bliskość fizyczna decyduje o możliwości spotkania Jezusa. Późniejsze spotkania różnych ludzi z Jezusem potwierdzają to spostrzeżenie. Nawet wśród tych, którzy byli w Jego najbliższym gronie, spali przy Jego boku, obserwowali cuda i jedli ten sam chleb, znaleźli się tacy – ewidentny przykład Judasza – którzy nie spotkali Jezusa w tym sensie, w jakim On chce, aby Go spotykać i przyjmować. Podstawowa droga, którą każdy musi pokonać, aby spotkać Jezusa, rozpościera się w nieskończonej przestrzeni naszych serc.

Czy już wyruszyłeś w tę drogę?

III. Pasterze: bliskość wykorzystana

Pasterze, jeśli chodzi o bliskość przestrzenną byli również poniekąd uprzywilejowani:

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze… Idźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło… Udali się z pośpiechem i znaleźli. (por. Łk 2, 8-16)

W ich przypadku bliskość fizyczna została wykorzystana do bliskości rzeczywistej z Bogiem, dzięki prostocie:

Szukajcie Go w prostocie serca (Mdr 1, 1)

Prostota jest właściwością serca, która umożliwia znalezienie Boga. Jest glebą, na której rodzi się Bóg. Pasterze pokonali krótki dystans przestrzenny (udawali się z pośpiechem, a Łukasz nie odnotowuje nawet ich zmęczenia) i „znaleźli Niemowlę leżące w żłobie” (Łk 2, 16). Pasterze znaleźli Pasterza prawdziwego, znaleźli swojego Pasterza! Znaleźli, bo szukali:

Szukajcie Pana, gdy pozwala się znaleźć

Wzywajcie Go, dopóki jest blisko (Iz 55, 1)

Postąpili według zasady, którą wygłosi później Znaleziony przez nich:

Szukajcie, a znajdziecie (Łk 11, 9)

Pouczenie płynące z postępowania Pasterzy jest klarowne: natychmiast idź, bez jakichkolwiek intelektualnych czy emocjonalnych zastrzeżeń, idź, szukaj i na pewno znajdziesz.

IV. Bliskość Marii i Józefa

W losie Marii i Józefa nastąpiło jakby pewne odwrócenie kolejności: najpierw Jezusa przyjęli wewnętrznie, a potem doświadczyli Jego obecności fizycznie.

Maria przyjmuje Jezusa w chwili Zwiastowania:

Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego (Łk 1, 38)

Józef dokonuje duchowej adopcji, czyli rzeczywistego przyjęcia Jezusa, w czasie snu, w dialogu z Aniołem:

Nie bój się wziąć do siebie Maryi, Twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło… Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański. (por. Mt 1, 18-25)

Teraz pozostała im droga od rzeczywistej bliskości wewnętrznej do fizycznej. Zatem:

Udał się także Józef z Galilei z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł tam dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. (Łk 2, 4-7)

Zatem i Maria z Józefem musieli przejść od „daleko” do blisko”. Pokonali ten dystans („udał się Józef z Maryją”), aby również fizycznie doświadczyć bliskości Jezusa.

Może więc i w Twoim życiu spotkanie Jezusa wymaga jakiejś drogi także w sensie przestrzennym?

4. TEMPERATURA RELACJI

Medytacja główna

W relacjach, odniesieniach poszczególnych bohaterów Bożego Narodzenia do Jezusa, mamy też jasny przegląd trzech możliwych zakresów, które w języku polskim wiążą się z temperaturą: gorąco, zimno, obojętnie.

Obyś był zimny albo gorący!

A tak, skoro jesteś letni

I ani gorący ani zimny

Chcę cię wyrzucić z moich ust (Ap 3, 15-16)

Wydarzenie, jakim jest przybycie Boga na ziemię, domaga się określonej temperatury odniesień, temperatury ogarniającej całą osobowość człowieka.

Będziesz miłował Pana, Boga swego,

całym swoim sercem

całą swoją duszą

całą swoją mocą

i całym swoim umysłem (Łk 10, 27)

Ci, którzy decydują się na całoosobowe, gorące, ryzyko dotknięcia i spotkania Boga, doznają również zupełnej, całkowitej przemiany życia.

Oddam im nagrodę z całą wiernością (Iż 61,8)

To, co mówimy popularnie o „zimnym”, „gorącym” czy „obojętnym” człowieku, dotyczy nie tylko jego uczuć, ale także jego myśli, pragnień i czynów:

Znam twoje czyny,

Że ani zimny, ani gorący jesteś (Ap 3, 15)

TRZY MEDYTACJE O ODNIESIENIU DO BOGA

I. Gorący

Wśród tych, którzy gorąco opowiadają się za Nowonarodzonym są oczywiście Mędrcy. Najpierw widoczna jest ich „gorączka intelektualna”, pasja poznania i wyjaśnienia tajemnicy Gwiazdy.

Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie (Mt 2,2)

„Wysoka temperatura” ich myśli pod wpływem zaobserwowanego znaku kosmicznego, prowadzi do czynów, naznaczonych także całkowitym zaangażowaniem. Pierwszym krokiem jest zapewne długa i niebezpieczna podróż:

Oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy (Mt 2, 1)

Ogarnięci uczestnictwem w Tajemnicy, nie zabawiają długo w stolicy:

Wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę (Mt 2, 9)

Scena, jaka rozgrywa się już w betlejemskim domu, podpowiada nam, że temperatura serc magów była także wysoka. Bo tylko z gorącego serca może rodzić się cześć i rozrzutna niemal hojność:

Upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. (Mt 2, 11)

Dokonuje się także istotna zmiana w ich życiu, ponieważ „inną drogą udali się do swojej ojczyzny”. (Mt 2, 12)

Podobnie rozgrywa się także historia Pasterzy. Na początku mają także do czynienia ze znakiem z Nieba, choć tym razem w miejsce gwiazdy pojawia się Anioł i zewsząd oświecająca „chwała Pańska”. Znak ten wywołuje także intelektualną gorączkę betlejemskich juhasów:

Pasterze mówili nawzajem do siebie: „idźmy i zobaczmy, co się tam zdarzyło” (Łk 2, 15)

Informacja anielska skłania ich do zaangażowania i to bardzo gorącego:

Udali się też z pośpiechem (Łk 2, 16)

Tylko człowiek naglony gorącym pragnieniem sprawdzenia jakiejś istotnej nowiny biegnie i spieszy się. Po spotkaniu z Bogiem, temperatura ich życia rośnie. Jeśli wcześniej „bardzo się przestraszyli”, to teraz już są innymi ludźmi:

Pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli (Łk 2, 10)

Niewątpliwie w życiu każdego człowieka pojawiają się jakieś pasjonujące tematy intelektualne związane z Bogiem. Ich rozgryzanie ma jednak sens tylko wtedy, gdy prowadzi do zaangażowania. Pasja myślenia i pytania wraz z czynami z niej zrodzonymi, powodują w efekcie zmianę życia.

II Zimny

Nie przyłączył się do orszaku Kacpra, Melchiora i Baltazara. Nie wysłał nawet osobistego poselstwa do miejsca wskazanego przez Gwiazdę. Zimna kalkulacja – przy współudziale ślepo posłusznych senatorów – każe mu opracować scenariusz, który gwarantowałby zachowanie status quo. Czuł się zagrożony, no bo skoro na jego terenie narodził się nowy król, to groziła mu co najmniej abdykacja. Kiedy jego rachuby zawodzą, podejmuje działania również całościowe, totalne:

Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy (Mt 2, 16)

Musiał ogarnąć swoim działaniem cały ten teren podejrzany o rebelię. Na wszelki wypadek wolał także wykluczyć możliwość jakiejś personalnej pomyłki:

Kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch stosownie do czasu, o którym dowiedział się od Mędrców. (Mt 2, 16)

Efekty były współmierne do przyjętych założeń:

Usłyszano krzyk

Płacz i jęk wielki

Herod od początku do końca pozostał konsekwentnie zimny. Od zimnej kalkulacji intelektualnej, poprzez przesycone premedytacją działania, aż po brak wzruszenia po rzezi:

Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma (Mt 2, 18)

Jakże zagadkowo zatem w odniesieniu do tej postaci brzmi apokaliptyczne dictum:

Obyś był zimny, albo gorący! (Ap 3, 15)

Był przejmująco zimny.

III. Obojętni

Wreszcie, gdy rozważamy temperaturę relacji, pozostaje nam spora grupa obojętnych, letnich, tych „wyrzuconych z ust” (Ap 3, 16)

O narodzeniu Jezusa dowiedziała się cała Jerozolima (Mt 2, 3), licząca wówczas kilka tysięcy, zapewne pobożnych mieszkańców. Ten, którego narodzenie przyjęto z przerażeniem, użali się później nad Miastem, które:

Nie rozpoznało czasu nawiedzenia (…)

O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! (por. Łk 19, 41-44)

Przerażenie może być twórczym imperatywem dla życia, ale może też zostać uśpione. Przerażenie Jerozolimy zostało uspokojone dzięki środkom zaradczym podjętym przez Heroda. Efekt obojętności i braku rozpoznania będzie ostatecznie tragiczny:

Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu. (Łk 19, 44)

Wśród obojętnych pozostaną także „wszyscy arcykapłani i uczeni ludu” (Mt 2, 4). Ich interesy ściśle związane z interesami Heroda, były zagrożone pojawieniem się nowego Króla. Zatem wiadomo już, że Jezus:

Będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie (Mk 8, 31)

I więcej jeszcze – przy ich udziale:

Będzie zabity. (jw.)

I jeszcze jedna grupa obojętnych, którym zawdzięczamy krótkie zdanie u Łukasza:

nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 6)

Ewangelia nie wspomina nic o jakichkolwiek znakach narodzenia, które mogliby odczytać mieszkańcy Betlejem. Zapewne zbyt zajęci byli tłumami klientów („ruch w interesie”), przybyłych z okazji spisu ludności. Rzeczywiście można tak się pogrążyć w wykorzystywaniu koniunktury, że da się przeoczyć zewsząd oświecającą chwałę Pańską na przedmieściach (Łk 2, 9) oraz nietypowe raczej królewskie karawany ze Wschodu, które przecież jakoś musiały otrzeć się o Betlejem (Mt 2, 1.8). Bardzo bliscy Wydarzenia, a jednak obojętni i nieobecni.

Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? (Łk 12, 56)

Ich obojętności nie skruszyły nawet pełne entuzjazmu opowieści Pasterzy. Stać ich tylko było na niemrawe zdziwienie:

dziwili się temu, co pasterze im opowiadali. (Łk 2, 18)

Zadziwiająco duża jest liczba tych „wyrzuconych z ust”, letnich i obojętnych, u których Największe wydarzenie Historii (dziejące się tuż obok nich) nie wywołało żadnego rezonansu w ich własnych biografiach.

5. RUCH

Opisy Bożego Narodzenia pełne są ruchu i dynamiki. Ci, którzy pozwalają porwać się Tajemnicy zostają od razu pielgrzymami i wędrowcami. Przegrywają ci, którzy POZOSTAJĄ NA SWOICH MIEJSCACH (Herod, mieszkańcy Jerozolimy, arcykapłani i uczeni ludu, Betlejemczycy). Ruch w czasie Bożego Narodzenia jest powszechny. Przede wszystkim obserwujemy wzmożoną ruchliwość Aniołów, postrzeganych przez nas raczej zwykle jako istoty ospałe i błogie („anielskie”). Posłowie Boży uaktywniają się już przy Zwiastowaniu: „Anioł wszedł do Marii”, a po pomyślnym spełnieniu misji „odszedł od Niej” (Łk 1, 28.38)

Anioły muszą wdzierać się w sfery z pogranicza rzeczywistości. Józefowi trzykrotnie Anioł ukazał się we śnie. Inny nie obawiał się nawet zakłócić snu królewskiego. (Mt 2, 12)

Niebiański korpus dyplomatyczny w całej okazałości pojawia się na Ziemi w Noc Przyjścia. Gdzieżby ministrowie być mieli, jak nie w miejscu, do którego przybył Władca? Najpierw pojawia się pojedynczy Goniec do pasterzy:

Naraz stanął przy nich anioł Pański (Łk 2, 9)

Musiał zagasić przerażenie górali („Nie bójcie się…”) i przekazać oszałamiającą nowinę („Zwiastuję wam radość wielką”). Na wszelki wypadek, gdyby siła perswazji jednego Anioła była za słaba

przyłączyło się do niego mnóstwo zastępów anielskich.

Wydaje się, ze w momencie Przyjścia Króla na Ziemię, niebo opustoszało. Chwila tak wyjątkowa, że nie dziwi niespotykanie liczna obecność Aniołów na ziemskim padole. Ale zaraz po ceremonii rozpoczął się ruch wstępujący: „odeszli od pasterzy do nieba” (Łk 2, 15). Widocznie obfitość zajęć niebiańskich nie pozwalała na dłuższą wizytę.

Odnośnie Sfer Niebiańskich, oprócz ruchów zstępujących i wstępujących, zauważmy jeszcze ruch Gwiazdy Betlejemskiej:

A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. (Mt 2, 9)

Czy zgasła zaraz potem? Być może, że wobec Jezusa – Gwiazdy Świecącej (Ap 22, 16) nie wypadało się już przechwalać bladym blaskiem. Swoje posłannictwo będzie jeszcze miała do spełnienia na Końcu Czasów, kiedy to „gwiazdy zaczną spadać z nieba (Mt 24, 29) i kiedy Ten, Którego wskazywała, będzie jej siostrę poranną wręczał w nagrodę zwycięzcom:

Zwycięzcy dam gwiazdę poranną. (Ap 2, 26-28)

Oprócz nieba w ruchu są także ziemscy bohaterowie Bożego Narodzenia. Do Betlejem wędrują Maria i Józef, a z ich powodu Mędrcy i pasterze. W łonie Marii podróż z Nazaretu odbywa także Główny Bohater owych ruchliwych wydarzeń.

6. MAJESTAT

Nasze choinki rosnąc w lesie nigdy nie są tak hojnie przyozdobione, jak w Boże Narodzenie. Podobnie żłóbki lśnią się kolorami, świecidełkami i cudownościami. Wszystko to pozorować ma majestat i uroczystość, królewskość i wyjątkowość. Możemy się artystycznie zżymać na ten blichtr. A jednak, jeśli przypatrzymy się ewangelicznym opisom, to znajdziemy tam podstawę do pewnej podniosłości.

Wokół zdarzeń w Betlejem zaangażowanych jest co najmniej sześć koronowanych głów, a to już prowokuje do przepychu: Cezar August (zarządzony przezeń spis ściąga wszak uwagę na poślednie pod względem politycznym czy gospodarczym Betlejem), Ich Królewskie Mości ze Wschodu (Kacper, Melchior i Baltazar), dalej hegemon Judei (Herod) i wreszcie sam Król Królów, czyli Jezus. Do tego doliczmy wschodnie, zapewne kolorowe karawany ze złotem, mirrą i kadzidłem, a także blask i przepych orszaku anielskiego.

Taki klimat niekoniecznie sprzyja pobożności, ale nie musi wcale jej szkodzić. Ważne, by śmiałą odpowiedzią na pytanie: „Po co to wszystko?”, przedrzeć się do istoty zdarzeń.

No właśnie, odpowiedz sobie na to pytanie, po co to wszystko. Dla Ciebie?

POSŁOWIE

MOJE BETLEJEM

Próbowaliśmy medytować Wydarzenia Betlejemskie z nieco innych perspektyw niźli czyni się to zwykle. Na koniec sprawa najistotniejsza. Historyczne Boże Narodzenie mamy już dawno za sobą i w żaden sposób nie znajdziemy się fizycznie w stajni, razem z Mędrcami, Pasterzami, Marią i Józefem. Ale Boże Narodzenie, narodzenie Jezusa, nie musi być jedynie dalekim wydarzeniem historycznym, a czas Świąt czymś na kształt imprezy urodzinowej na cześć Nieobecnego Jubilata. Znamy datę, miejsce i okoliczności narodzin w Betlejem. Istota tamtego wydarzenia zmierza jednak do tego, aby Jezus narodził się w Twoim życiu. Te same kolory, uczucia, odległości, temperatura, ruch i majestat, które występowały wtedy, występują i Teraz. W liturgiczny czas Bożego Narodzenia nic nadzwyczajnego nie wydarzy się ani w Betlejem, ani w żadnym żłóbku w licznych kościołach świata. Jedynym miejscem może być człowiek, jego serce.

Tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1,12)

Jeśli możesz tak uczynić, to nie miniesz się z całym Sensem i Pięknem tych najbardziej cudownych Świąt.

Ks. Mietek Puzewicz

 

PS. Tekst powstał kilkanaście lat temu, publikuję go w zasadzie bez zmian.

Inne , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.