Słowo na piątek pierwszego tygodnia Adwentu
3 grudnia 2010
Wołali i zostali uzdrowieni. Szli za Jezusem i wołali głośno. Polecieli za Nim do domu i ponowili swoje prośby. Wierzyli, że mogą być zdrowi. Otworzyły się im oczy. To było ich spotkanie z Bogiem, odkrycie i obecności i mocy Boga.
Wiemy, że Bóg jest, zakładamy to, choć z umiarem wypowiadamy się o Jego obecności, zwłaszcza w naszym życiu. Gdyby tak było, nie jeździlibyśmy z nadziejami do sanktuariów po całym świecie. Odwiedzalibyśmy Go w nas samych. Bóg jest wszechmocny, to także zakładamy, choć nic takiego nie zdziałał w naszym życiu.
Nie brakuje nam chorób, problemów, zmartwień, nieszczęść i trosk. Życie mamy wypełnione nimi aż nadto. I gdzieś tam w kącie głowy pamiętamy o tym, że Bóg jest i że jest wszechmocny. I niesiemy te wszystkie swoje złe rzeczy. Bohaterowie dzisiejszej Ewangelii wierzyli i wołali.
My także wołamy, wręcz wrzeszczymy. Nasze pokolenie jest bodaj najbardziej rozdartym w historii. W kółko gadamy o naszych prawdziwych i wydumanych dramatach. Obwieszczamy je w niekończących się rozmowach telefonicznych, głównie w czasie „darmowych minut”. Wypisujemy się na „Naszych klasach”, Facebookach, Twitterach i Skype’ach. Zapychamy skrzynki esemesami. Robimy kocioł i wrzask na forach w cyberprzestrzeni. Biadolimy, opowiadamy i zrzędzimy. Wołamy jak uzdrowieni bohaterowie dzisiejszej Ewangelii, a jesteśmy chorzy, nieszczęśliwi i zbolali.
Nie wołamy do Boga, wołamy do ludzi – którzy i tak nie chcą nas słuchać, bo sami krzyczą we własnych sprawach. Nasze wołanie jest bezskuteczne, ponieważ nie wołamy do Boga. Nie wołamy do Boga, bo nie wierzymy. Wołamy do ludzi, choć wiemy, że nie uzdrowią. Rozmieniamy energię, którą moglibyśmy włożyć w zbawienne wzywanie Boga. Tracimy czas na bezsensowną paplaninę, nie stając nawet przed Bogiem. Wrzeszcząc do ludzi, powiększamy jedynie hałas życiowy i niczego nie osiągamy. Jesteśmy coraz bardziej chorym i nieszczęśliwym pokoleniem, jednocześnie najmocniej rozkrzyczanym.
„Głos mój wznosi się do Boga” – czytam w psalmie. Do Boga. Niewidomi wznieśli głos do Jezusa, w którym odkryli kogoś zdolnego ich uzdrowić, odkryli w Nim Boga.
Może dopiero jak ścichniemy, zamkniemy buzie i umilkniemy, będziemy w stanie wznieść głos do Boga? I otrzymamy wszystko, o co zawołamy?
Niewidomi mieli Najpiękniejsze Święta, z radosnym oglądaniem cudownego świata, my możemy mieć Święta z chorobami i zmartwieniami i z Bogiem, który gdzieś jest ponoć, nawet wszechmocny. Choinka, karp, opłatek, prezenty. Wszystko możemy mieć, oprócz tego, co czyni nas szczęśliwymi.
Jezu, wznoszę do Ciebie głos, ze wszystkimi ślepotami mojego serca, z ranami duszy i myśli. Wierzę, że słyszysz. Dziękuję za Święto już dziś.
LITURGIA SŁOWA
(Iz 29,17-24)
To mówi Pan Bóg: Czyż nie w krótkim już czasie Liban zamieni się w ogród, a ogród za bór zostanie uznany? W ów dzień głusi usłyszą słowa księgi, a oczy niewidomych, wolne od mroku i od ciemności, będą widzieć. Pokorni wzmogą swą radość w Panu, i najubożsi rozweselą się w Świętym Izraela, bo nie stanie ciemięzcy, z szydercą koniec będzie, i wycięci będą wszyscy, co za złem gonią: którzy słowem przywodzą drugiego do grzechu, którzy w bramie stawiają sidła na sędziów i odprawiają sprawiedliwego z niczym. Dlatego tak mówi Pan, Bóg domu Jakuba, który odkupił Abrahama: Odtąd Jakub nie będzie się rumienił ani oblicze jego już nie przyblednie, bo gdy ujrzy swe dzieci, dzieło mych rąk, wśród siebie, ogłosi imię moje jako święte. Wtedy czcić będą Świętego Jakubowego i z bojaźnią szanować Boga Izraela. Duchem zbłąkani poznają mądrość, a szemrzący zdobędą pouczenie.
(Ps 27,1.4.13-14)
REFREN: Pan moim światłem i zbawieniem moim
Pan moim światłem i zbawieniem moim,
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
przed kim miałbym czuć trwogę?
O jedno tylko proszę Pana, o to zabiegam,
żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu
przez wszystkie dni życia,
Abym kosztował słodyczy Pana,
stale się radował Jego świątynią.
Wierzę, że będę oglądał dobra Pana
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.
Oto nasz Pan przyjdzie z mocą i oświeci oczy sług swoich.
(Mt 9,27-31)
Gdy Jezus przychodził, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się stanie! I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie! Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.