Kruchty niewysłane

Moja kruchta staje się coraz bardziej dziurawa. Powoli zdycha. Sam to widzę, a jeśli ktoś czasem jeszcze tę rubryczkę czytuje, to też to widzi.

Ale to nie przez moje lenistwo albo brak weny. Przeciwnie, na pisanie kruchty poświęcam znacznie więcej czasu niż kiedyś, a każdy tydzień dostarcza mi w nadmiarze okołokruchcianych tematów. Tyle, że coraz częściej napisanych już krucht nie wysyłam. Nawet już nie proszę żony o imprimatur. Sam się cenzuruję.

Ostatnio piszę po trzy, cztery wersje. Łagodzę i wygładzam. Zamiast o grzechu pychy piszę o braku cnoty roztropności. Zamiast o kompromitującym tchórzostwie – o nadmiernej ostrożności. Prostactwo i prymitywizm zamieniam na „pewien brak wrażliwości”. I tak dalej. Ale i tak wszystko na nic. Nie wysyłam. Założyłem sobie nawet specjalny folder „Kruchty niewysłane”.

Dziś też napisałem kilka wersji. Po autocenzurze ostało się tyle: „Kościół wciąż ma w Polsce wielką moc. (…) Im większa moc, tym większa odpowiedzialność. Już dawno mi się wydawało, a teraz jestem pewien, że o tej podstawowej zasadzie zapomniał. Albo, co znacznie gorsze, udaje że zapomniał”.

PS. A „Kruchty niewysłane” zapiszę w testamencie Księdzu albo M.J. To taki listopadowy akcent.

Spoza kruchty , , , , ,

Comments are closed.