CO DO ZBAWIENIA CZYTAĆ TRZEBA?

Zwykle z dużą rezerwą odnoszę się do wszelkich ulotek, jednodniówek, okazjonalnych druków i broszurek. Rozumiem, że na potrzeby reklamy czy promocji tworzy się coś krótkiego, uproszczonego i niepełnego. Na ulicy biorę ulotkę czy jakiś informator przez grzeczność dla rozdających, ale nie czytam.

Dopóki ulotki czy broszurki służą komercji, nie widzę problemu. Często jednak spotykam tego typu druki, odnoszące się do spraw bardzo ważnych i najważniejszych. Socjotechnika podpowiada, że najlepiej wszystko zmieścić na jednej stronie, bo jesteśmy za leniwi, żeby odwrócić kartkę. Ambitniejsi mogą przejrzeć najwyżej kilka stroniczek, w sam raz tyle ile ma broszurka.

Najwięcej broszurek poucza o tym, jak być szczęśliwym, to jasne, bo niczego tak nie pragniemy jak szczęścia. Tyle samo, a może nawet więcej (nie mam statystyk) jest prospektów doradzających jak być bogatym. Całymi seriami wychodzą broszury na temat miłości, przyjaźni, kariery, udanego małżeństwa i wychowania dzieci.

Coraz częściej spotykam też, pieczołowicie rozkładane najczęściej w przedsionkach kościołów, kilkustronicowe folderki poświęcone zbawieniu, niebu (ale i piekłu i czyśćcu) czy wieczności. Okazuje się, że w celu osiągnięcia jakiegoś Bożego dobra trzeba odmówić zestaw określonych modlitw (litanii), ofiarować sekwencję postów (postów, w sensie poszczenia, a nie wpisów w Internecie!), dokonać jakiejś intronizacji albo udać się z pielgrzymką do określonego sanktuarium.

Czy wystarczy, aby się zbawić, przeczytać parę stroniczek w folderze i zrobić to, co tam napisane? Myślę, że do zbawienia potrzebna jest znajomość całej grubej Biblii, a nawet więcej, trzeba jeszcze treść Pisma zamienić na konkrety życia. Z kolei, żeby coś mądrego wiedzieć o przyjaźni, polecałbym lekturę „Małego Księcia” i to kilka razy. Cokolwiek więcej o zawiłościach życia dowiemy się po mozolnym wgryzieniu się w „Siedmiopiętrową Górę” (Thomas Merton) albo „Złotą Nić” (Bede Griffiths) – każda ma setki stron, zapisanych dość drobnym drukiem. Początek do poszukiwań mistycznych może stanowić na przykład „Droga na Górę Karmel” (św. Jan od Krzyża), ale to 421 stron, wcale nie łatwych w czytaniu, wiem co mówię. Dla bardziej dociekliwych wskazałbym „Dzieła” św. Teresy od Jezusa, ale uwaga, sam drugi tom to 745 stron.

Nic, co wielkie, prawdziwe, mądre, piękne i dobre, nie zmieści się na kilku stronach broszury, choć pokusy będą. Lektur miłych i długich życzę.

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.