Idée fixe

Kiedyś gdzieś czytałem, a może ktoś mi opowiedział, historię pewnego pisarza i pewnego krytyka. Było tak:
Był sobie pisarz, który odnosił sukces za sukcesem. I był krytyk, który pisarza szczerze nienawidził. Sam kiedyś chciał być pisarzem, ale nie wyszło, więc został krytykiem. Robił, co mógł, by mu utrudnić i obrzydzić życie. Całą swoją energię poświęcał na knucie, jak pognębić pisarza. W końcu udało się. Pisarz stracił popularność.

A ponieważ poza pisaniem niczego nie potrafił, pisarz musiał podejmować się różnych niezbyt popłatnych, prostych prac. Ale nadal pisał, tyle że do szuflady, bo żadne wydawnictwo nie chciało publikować książek niemodnego już pisarza. Mimo to, był szczęśliwym człowiekiem.

A krytyka gryzło sumienie. Doskonale wiedział, że to on wykończył zawodowo i finansowo pisarza. I nawet się ucieszył, gdy po wielu latach nowa książka pisarza stała się bestsellerem, a sam pisarz wrócił na salony.

Spotkali się kiedyś. Pisarz przywitał się jakby nigdy nic, co krytyka wprawiło w zakłopotanie. – Straszne świństwo panu zrobiłem – powiedział – Ciekawe, co pan sobie o mnie przez te wszystkie lata myślał?

Tym razem nieco zakłopotał się pisarz. Był człowiekiem wrażliwym i nie lubił sprawiać ludziom przykrości. Ale w końcu się przemógł i powiedział prawdę: – Nic. Ja przez te lata w ogóle o panu nie myślałem…

Spoza kruchty , , , , , , , , ,

Comments are closed.