Jest coraz drożej, mówi się o tym od czasu do czasu, choć bez larum. Ci, dla których jest to duży problem, nie mają jednak głosu.
Ser biały będzie lub już jest droższy o 70 groszy za kilogram, kostka masła o 30 groszy, chleb o kilkadziesiąt groszy, kilogram kurczaka także. Droższe są warzywa, pomidory, cebula, marchew, mięso różnego rodzaju. Doliczyć trzeba też wzrost cen gazu i pewnie innych tzw. nośników energii.
Przy podwyżkach cen żywności podaje się jako przyczyny ostrą zimę, powodzie oraz słaby kurs złotego (co ma wpływ przy produktach z importu). Niemniej czytam opinię, że to jedynie sprytne argumenty, służące pośrednikom do zawyżania cen. Eksperci oceniają, że czynniki pogodowe i straty w zbiorach (rzeczywiście były), nie uzasadniają aż takich wzrostów cen.
Rozumiem, że jest wolny rynek a ceny są regulowane przez popyt i podaż. Ale wiem też, że jest w Polsce wiele dzieci słabo żywionych lub wręcz mocno niedożywionych. Są rodziny wielodzietne i bardzo ubogie. Są także rodziny powodzian, które utraciły wskutek żywiołu wszystko lub prawie wszystko i muszą przejść na zasiłki z pomocy społecznej, bo nie mają ani oszczędności ani źródeł dochodu (pola, sady, plantacje zalane przez powódź).
Godność człowieka wymaga m.in., żeby nie chodził głodny czy zziębnięty. Martwi mnie to, że najbiedniejsi najmocniej odczują skutki podwyżek. I martwi to, że nie widzę jakichkolwiek reakcji państwa na tę sytuację. Nie jest to sprawiedliwe i dobre. Myślę, że zasadne jest mówienie o dobrym państwie wtedy, gdy troszczy się o sytuację najbiedniejszych obywateli.
Z mojego punktu widzenia to nie biedni obywatele, ale bracia i siostry, którym teraz żyje się trudno, a wskutek podwyżek żyć będzie się jeszcze gorzej. Dlatego piszę i mówię o tym. Z głębokim przekonaniem, że nie powinno tak być, choćby brzmiało to bardzo banalnie. To, że wiem o ludzkiej biedzie i jej pomnożeniu, niepokoi mnie. W jednej z rozmów z kimś, mówiłem o tym i usłyszałem zdanie: „Mnie to nie kręci..” Mnie kręci, nie tylko dlatego, że słyszałem słowa Jana Pawła II: Krzyk biednych (Hi 34,28) całego świata podnosi się nieustannie z tej ziemi i dociera do Boga. Wielu z nich próbuje nawet ukryć swoją ludzką biedę, ale trzeba umieć ich dostrzec. Słowa wypowiedziane w mojej ojczyźnie, do mnie także.
Kręci mnie, obchodzi dlatego, że to moi bracia i siostry. A głód i chłód są złem, wobec którego nie umiem przechodzić obojętnie. Zapewne jak i wy. Tę troskę o biednych traktuję jako coś oczywistego, coś co mam w sercu. Choć zbawiennych i natychmiastowych rozwiązań nie wymyślę.