Zbyt łatwo dziś uważamy ludzi za przyjaciół, a jeszcze łatwiej widzieć nam w ludziach wrogów. W zdewaluowanej scenerii współczesności, słowo „przyjaciel” jest tak samo mało warte, jak „wróg”.
Przyjaciółmi nazywamy osoby w krótkotrwałych związkach i często słyszę, jak młodzi ludzie mówią o setkach przyjaciół. Okazuje się, że mają na myśli osoby zalogowane w tym samym portalu społecznościowym. Oczywiście, ci przyjaciele najczęściej milczą, ewentualnie podsyłają żarty z dużego zasobu gotowych aplikacji wirtualnych.
Przyjaciół nie zdobywa się kliknięciem w okienko „dodaj do przyjaciół”. To jest tajemnicza droga przez ogród, który ktoś otwiera bardzo powoli, z delikatnym zaproszeniem do wspólnej wędrówki.
Wrogami coraz częściej nazywa się ludzi, którzy myślą inaczej, popatrzą się niepochlebnie albo kibicują dziwnej drużynie. Można ich spokojnie obgadać, zwymyślać albo nawet dać w mordę.
Brakuje nam prawdziwych przyjaciół i prawdziwych wrogów. Zresztą, może się mylę, sami powiedzcie sobie, z kim dziś pójdziecie na piwo, komu za nic na świecie nie podacie ręki.