NA PRZEDNÓWKU

Zasłyszałem, że obecnie panuje depresja przednówkowa. Przednówek w zasadzie wypada na przedwiośniu.

Miastowi i młodsi wioskowi nie wiedzą, co to przednówek, bo nie muszą się martwić czym nakarmić jałówki jeszcze przed nową trawą. O przedwiośniu też mało kto wie, jak i o przedzimiu, co najwyżej Żeromski na myśl przychodzi.

Naczytałem się, że depresja jest całoroczna, zimowa (bo mało słońca), jesienna (bo dużo chmur), wiosenna (bo skoki ciśnienia i temperatur) i letnia (bo dusząca duchota ciepła). To i tej przednówkowej się nie dziwię.

Z rzeczywistością nie należy walczyć, bo chmury, mało czy dużo słońca, różnorakość ciśnienia (jest kawa!) i inne harce na nieboskłonie, to akurat zjawiska do polubienia, a nie do zwalczania. Pory roku nosimy tak naprawdę w sobie, podobnie jak najważniejsze święta i prawdy. Dla wiosennych ludków nie straszne mrozy, zimowym upał nie wadzi. Dla szczęśliwych krach nie koniec świata, dla mrocznych dziesięć groszy w przerębli zgubione dramat na sto aktów. Dla prawdziwych i szuja kompanem być może, dla narcyzów książę jest pastuchem.

Przednówek jest piękny, bo zapowiada zaraz zieloność traw i świeżą pokrzywę. Przedwiośnie ma w sobie wiosnę, w postaci śmiesznej, bo w odwilżach, podtopieniach, przymrozkach i gołoledziach. Piękny jest każdy dzień, żaden nie ma prawa do depresji. A już zupełnie w ostatkach, kiedy należy się wyszaleć, by potem pokutować trochę.

Depresja jest w modzie, a życie jest piękne, przy słońcu czy chmurach, przy mrozie czy upale.

Itinerarium , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.