NIEZŁY KAWAŁEK

Spotkałem się ostatnio z dość słuszną krytyką języka, który słyszycie w kazaniach i homiliach.

Z wczorajszych kazań nie pamiętacie zapewne dziś już nic (nie wspomnę o tych sprzed tygodnia). Nie dlatego, że były jakieś szczególnie głupie, takie na pewno zapamiętalibyście i komentowali tygodniami. Nie pamiętacie, ponieważ nie były o bliskim ludziom Jezusie, pewnie nie były też o waszym życiu. Na pewno duży problem tkwi w języku.

Język, w jakim kaznodzieje przeważnie mówią o Jezusie, natychmiast przenosi Jego postać na niedosięgłe dla zwykłych ludzi poziomy. Pan Jezus „kroczy” po jeziorze, podczas gdy zwykli ludzie chodzą a raczej brodzą (po płyciznach). Pan Jezus „miłuje”, a zwykli ludzie kochają. Pan Jezus „proklamuje” Królestwo Boże, a my o ważnych rzeczach jesteśmy jedynie informowani. Pan Jezus „czyni” (lub „dokonuje”) wielkie rzeczy, a my robimy (i przeważnie małe). Pan Jezus „urzeczywistnia”, a my co najwyżej realizujemy coś, żeby zakończyć wyliczankę.

Po takiej dawce czynności i zachowań, zdecydowanie inaczej nazwanych niż nasze, Pan Jezus jest daleko, a my nawet nie jesteśmy w stanie czegoś podobnego „uczynić”, „urzeczywistnić”, „dokonać” czy „proklamować”.

Być może z tego właśnie stylu komentowania Ewangelii rodzi się także język wewnątrzkościelny. A może jest na odwrót, że żargon kościelnych krużganków przenika na ambony. No, nie wiem. Jak jednak tłumaczyć, że prałat (patrz wiersz Twardowskiego na końcu), infułat (patrz Wikipedia lub gdzie indziej), kanonik gremialny (jak wyżej) – bo zwykły wikariusz, proboszcz, rektor czy kanonik honorowy to raczej nie – wykonuje zupełnie inne czynności niż zwykły człowiek. Taki właśnie prałat „spożywa posiłek”, a my jemy albo wcinamy kaszankę. On „udaje się w podróż”, a my po prostu jedziemy. On „raczy przyjmować”, a my się tylko spotykamy. On „udaje się na spoczynek”, a my zasypiamy lub padamy na pysk ze zmęczenia. On „bierze udział w liturgii”, a my chodzimy na mszę. On „wznosi modły”, a my odmawiamy w pośpiechu pacierz (jakaż to przepastna różnica!). On „przyjmuje zaproszenie” na piękny koncert, a my idziemy do filharmonii.

I sam już nie wiem co z czego i dokąd przenika. Niemniej pewien jestem, że „w należytym skupieniu przekazałem wam ważkie uwagi”. Choć, czy ja wiem? Chyba „napisałem niezły kawałek”?

I jeszcze wierszyk księdza Twardowskiego:

Stopniowanie

Pięć kropli deszcz ulewa
coś niecoś kawałek kawał
kanonik prałat zawał

Itinerarium , , , , , , , , ,

Comments are closed.