Przejrzałem wczoraj wieczorem portale informacyjne, także katolickie. Szukałem jakichś odniesień do Jana Pawła II. Nadaremno.
Trzydzieści jeden lat, to dawno i żadna okrągła rocznica, jubileuszowa. Trzydzieści jeden lat od wyboru na papieża. Tamten moment pamiętam dobrze, choć nie wiedzieliśmy wówczas co może oznaczać. Coś się zaczęło wyjaśniać kiedy w czerwcu 1979 roku przyjechał po raz pierwszy jako papież do Polski, więcej jeszcze zrozumieliśmy w sierpniu 1980 roku.
Ponieważ przyszło mi przeżyć 27 lat z niezwykłym człowiekiem, mam też kilka spostrzeżeń.
Pierwsze dotyczy mocy słowa. „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Tak wołał, modlił się Jan Paweł II w 1979 roku w Warszawie. I rzeczywiście odnowa tej ziemi nastąpiła. Widziałem to, doświadczyłem, więc pewien jestem, że każda szczera modlitwa i wołanie (o sprawiedliwość, wolność, solidarność, pokój) ma najgłębszy sens. Oczywiście nie oczekujmy efektu natychmiastowego.
Druga uwaga dotyczy kruchości zła, głupoty i zniewolenia. Czasem struktury tych zjawisk wydają się silne i niezachwiane. Życie z papieżem nauczyło mnie, że wystarczy kilka lat, aby rozpadły się z hukiem. Myślę o upadku komunizmu, muru berlińskiego i systemu totalitarnego zniewolenia obejmującego niemal trzecią część świata. Zło jest kruche, czasem brak nam odwagi, aby się z nim zmierzyć.
Trzecia uwaga wiąże się z wiarą jednego człowieka, która bywa przeogromnie zaraźliwa i promieniująca. Wiara jednego człowieka może natchnąć całe pokolenie. Właśnie z tego pokolenia jestem. Myślę, że także większość z was.