ELEGIA KATOWICE

Czas zakupić kiry i wybrać grób. Jak najdalej uciec od kamer, żeby zapłakać po swojemu. Poćwiczyć oko, by mniej podejrzliwie patrzyło na szeroki dach i śnieg. Z którego przecież tak ochotnie dzieci lepią bałwany z nosem marchewkowym. Jakoś trzeba poukładać sobie życie z pustym miejscem przy stole. Pustym naprawdę, nie jak w śmiesznym wigilijnym obyczaju. Ty płaczesz, a jeszcze się na mieście anioły Bożego Narodzenia iskrzą w świetlówkach. W jedną rzekę bezsilności zlewa się łza wdowy, córki, siostry, przyjaciela. W sześćdziesięciu sześciu – jak dotąd – strumieniach płyną łzy do śląskiej rzeki bezsilności. Pomilczmy jeszcze trochę. Nie żeby zrozumieć. Żeby usłyszeć życie, które się nie skończyło nawet dla nich. PS. Sporą część niedzieli wypadło mi spędzić w podróży. Słuchałem radia, różnych stacji. Zmęczyła mnie „propaganda sukcesu”. Oficjalne czynniki twierdzą, że we właściwym czasie uratowano wszystkich żyjących jeszcze pod gruzami hali. Zaraz potem relacjonuje jeden z rannych, że obok niego półtorej godziny konał kolega. Więc nie wszystkich. Słucham, że akcja ratunkowa była znakomicie przeprowadzona, potem, że nie odłączono od razu prądu, więc być może część ofiar, to porażeni prądem. Prezydent ogłasza, że „była to największa katastrofa budowlana w dziejach Trzeciej Rzeczpospolitej”. Nie w dziejach Czwartej Rzeczypospolitej? Katastrofy należą do Trzeciej jeszcze, a super-udana akcja ratunkowa już do Czwartej? Na czas wizyty najpierw premiera, a potem prezydenta, przerwano na ponad godzinę akcję ratunkową. W pewnym momencie mam wrażenie, że głównymi aktorami dramatu katowickiego są politycy. Po co ta cała instytucjonalizacja tragedii? Dziesiątki konferencji prasowych w miejsce bardziej skutecznego działania? Zamilczmy. I róbmy po cichu wszystko, co możemy. Czasem największą siłą jest cisza i modlitwa, nie siła rażenia kamer.

Itinerarium , , , , , , , , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.