KTO GRA TEN MA

Szkoda, mój bracie, na wiatr ducha wywiać i krew tęsknotą wypluwać, żeby siedzących w cyrku uszczęśliwiać. Ano właśnie – dylemat jest poważny. Dawniej – w egzystencjalistycznej wersji – rozchodziło się o to czy być czymieć. Teraz to mieć się wysublimowało, bo mieć to wstrętna przywara materialisty. Więc w delikatnej parafrazie norwidowskiej strofy, z początku tej stroniczki, mieć ma na imię grać. Ale grać, po to, aby miećKTO GRA TEN MA. Więc aktorstwo nad miarę jest w cenie: w CV sami geniusze, w Listach Motywacyjnych perły intelektu i tytani pracy. Co za różnica jaka rola, byle było uznanie i poklask i angaż. Tyle czasu na granie, że być już tylko da się kwadrans po północy, kiedy w prawie sklejone powieki wciska się bezbronnie sen. Grasz – to masz. Nie grasz – wypadasz. Żyjesz bo grasz. A być? Zmówić zdrowaśkę za bliskich sercu, kwiatki podlać, kota z trzema łapami (bo jedną utracił w wypadku) nakarmić i po kosmatym karku pogłaskać, uśmiechnąć się do Baby Jagi (teściowej) i nauczyć się wiersza na pamięć, bo jutro na trójkę zdać trzeba.

Itinerarium

Comments are closed.