Wtorek 30 sierpnia 2011
Gdybym nie widział, może bym powiedział, że to dawno i nieprawda. Albo że to mit założycielski dla jakiejś polskiej legendy.
Ale widziałem. Widziałem, dało się wyrwać murom zęby krat. Widziałem, dało się zerwać kajdany i połamać bat. Widziałem, jak runął stary świat.
Słyszałem, widziałem, szedłem. Szliśmy ulicami miast, trochę więcej niż 30 lat temu, może nie zawsze zwalaliśmy pomniki i rwaliśmy bruk, choć było i tak jak w pieśni. W pieśni, która niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów. Zdarzył się Sierpień. Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego. Zobaczyliśmy ilu nas, poczuliśmy siłę i czas. Dziesięć milionów, jeden za drugiego, jeden i drugi, brzemię niesione razem. We wspólnocie. Nigdy – tak wtedy myślałem – jeden przeciw drugiemu. I nigdy brzemię dźwigane w samotności. Bez pomocy innych.
Widziałem, krzyczałem, słyszałem, szedłem. Solidarność. I wolność. I to jest żywa prawda. Wtedy się zaczął czas wolności i dla nas i dla reszty, dla Niemców z NRD, dla Czechów, Słowaków, Węgrów, Rumunów, Bułgarów, Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Ukraińców, Słoweńców, Chorwatów, Bośniaków, Serbów, Czarnogórców, Gruzinów, Ormian, Azerów, Kazachów, Kirgizów. Może trzeba trochę jeszcze krzyczeć, żeby Fala Wolności doszła do Białorusinów, Kubańczyków, Koreańczyków z Północy, Rosjan, Chińczyków i Wietnamczyków.
Ale to się wszystko zaczęło u nas. Widziałem wolność, krzyczałem wolność, słyszałem wolność. Czasem się pała zomowca odbiła na plecach, czasem trzeba było dla niej posiedzieć te czterdzieści osiem godzin na dołku.
Ale przecież mury nie mają już krat. Wolność. Kajdany zerwane, bat połamany. Wolność. Mury, mury, mury runęły. Byliśmy razem. Jeden z drugim, razem byliśmy, udało się. Solidarność.
Polska wolność i solidarność. Jestem z nich dumny.
Słownik:
ZOMO (zomowcy) – Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej, tacy „antyterroryści” z czasów komuny, od rozpędzania, głównie długimi pałami, manifestacji niepodległościowych.
Dołek – inaczej areszt, izba zatrzymań; w czasach komuny dołek często znajdował się w podziemiach komendy milicyjnej
Mury – pieśń w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego, nieoficjalny hymn Solidarności (tekst i link niżej)
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
Śpiewał, że czas by runął mur…
Oni śpiewali wraz z nim:
Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów.
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak postrzał poklask ich brzmiał,
I ciążył łańcuch, zwlekał świt…
On wciąż śpiewał i grał:
Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.
Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg…
Patrzy na równy tłumów marsz,
Milczy wsłuchany w kroków huk,
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg…
Link do Murów:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,jacek_kaczmarski,mury.html
PAPIEŻ SOLIDARNOŚCI I WOLNOŚCI
Czy jest miejsce bardziej stosowne, gdzie by można o tym mówić, jak nie tu, w Gdańsku. W tym bowiem mieście przed dziewiętnastu laty narodziła się «Solidarność». Było to przełomowe wydarzenie w historii [Narodu, naszego, a także w dziejach Europy]. «Solidarność» otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów drugiej wojny światowej [na dwa bloki]. Nie wolno nam tego nigdy zatrzeć w naszej pamięci. To wydarzenie należy do naszego dziedzictwa narodowego. Słyszałem wtedy w Gdańsku od was: «nie ma wolności bez solidarności». Dzisiaj trzeba powiedzieć: «nie ma solidarności bez miłości». Więcej, nie ma szczęścia, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, jest wrażliwa na niedolę innych, nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania. Jesteśmy zatem wezwani do budowania przyszłości opartej na miłości Boga i bliźniego. Do budowania «cywilizacji miłości». Dzisiaj potrzeba światu i Polsce ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują, błogosławią, a nie złorzeczą i błogosławieństwem ziemię zdobywają. (Jan Paweł II, Sopot 1999)
Jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności.
(Jan Paweł II, Gdańsk – Zaspa 1987).