PO 30 LATACH

Podczas ostatnich wakacji pewna młoda dziewczyna, na informacje o tym, że wkrótce mojemu małżeństwu stuknie trzydziestka, zapytała: jak to jest tak długo być razem? Pamiętam, co odpowiedziałam, ale nie o tym chciałam napisać. To był jeszcze jeden moment (jeden z wielu) każący mi zatrzymać się i pomyśleć o miłości. Tej cierpliwej, łaskawej, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. O tej, która nigdy nie ustaje, choć ja na jej miejscu dawno bym się poddała. O tej, bez której dawno by mnie nie było.

Mój mąż w szkole z wielu przedmiotów był prymusem. Zadecydowała o tym zapewne ciekawość świata, którą wszczepili mu rodzice. Okazuje się, że w kwestii miłości też dostał dobre wychowanie i egzamin małżeństwa zdaje na celujący. A ja? Wdzięczna jestem dawnemu ministrowi edukacji za wprowadzenie oceny dopuszczającej, zwanej początkowo mierną. Sama nazwa mówi za siebie, ale dla pewności wyjaśnię. Ocenę taką otrzymuje uczeń, który nie opanował w wystarczającym stopniu podstawowych wiadomości i umiejętności, ale braki te nie przekreślają jeszcze możliwości dalszej edukacji. Czasami się zastanawiam, czy ta ocena nie jest pomysłem Pana Boga.

P.S. Mąż nie czytuje Itinerarium.

Ewa, nauczycielka z Lublina

 

NAJWAŻNIEJSZA , , , , , , , ,

Comments are closed.