Kardynał Kazimierz Nycz przypomniał wczoraj, że nasz metropolita kochał poezję, szczególnie Zbigniewa Herberta i ks. Jana Twardowskiego. Zresztą często w swoich kazaniach, w książkach, na wykładach, cytował wiersze.
To ja dziś tu, w kruchcie, przepiszę fragment jednego wiersza Herberta pt. „Do Henryka Elzenberga w stulecie jego urodzin”. To bardzo piękny wiersz. A i Elzenberg to też piękna postać i abp Józef Życiński nieraz się do jego spuścizny odnosił.
Kim stałbym się gdybym Cię nie spotkał – mój Mistrzu Henryku
Do którego po raz pierwszy zwracam się po imieniu
Z pietyzmem czcią jaka należy się – Wysokim Cieniom
Byłbym do końca życia śmiesznym chłopcem
Który szuka
Zdyszanym małomównym zawstydzonym własnym istnieniem
Chłopcem który nie wie
Żyliśmy w czasach które zaiste były opowieścią idioty
Pełną hałasu i zbrodni
Twoja surowa łagodność delikatna siła
Uczyły jak mam trwać w świecie niby myślący kamień
Cierpliwy obojętny i czuły zarazem
Krążyli wokół Ciebie sofiści i ci którzy myślą młotem
Dialektyczni szalbierze wyznawcy nicości – patrzyłeś na nich
Przez lekko załzawione okulary
Wzrokiem który wybacza i nie powinien wybaczyć