Nasi znajomi *

Nie wiem, jak to jest z innymi, ale ja dołączyłem do społeczności facebookowej głównie ze strachu. Tak naprawdę wcale nie chodziło mi o kontakty, znajomych, ciekawe linki, ani autokreację. Po prostu przestraszyłem się, że pojawiła się kolejna rzecz, której nie rozumiem i nie potrafię obsługiwać. Że znowu zostaję w tyle. Że nie nadążam. Że za chwilę będzie kolejna nowinka cywilizacyjna, zupełnie już dla mnie niedostępna. Że choć bardzo chciałbym, to nie mogę zatrzymać się na etapie kartki, wiecznego pióra i książki. Umiejętność poruszania się na fb traktuję trochę tak, jak umiejętność prowadzenia samochodu. Trzeba i tyle.

Ponieważ bardzo łatwo wpadam we wszelkie nałogi, fb także mnie wciągnął. Prawie każdego dnia tam zaglądam i zwykle znajduję coś ciekawego. A czasem nie tylko ciekawego, ale i pouczającego. Albo coś, co potwierdza to, o czym i tak sam wiem, ale wolałbym, żebym było inaczej. Najgorsze są właśnie takie potwierdzenia. I tak było ostatnio.

Pewna moja znajoma, nie tylko facebookowa, jest wybitną dziennikarką, moim – i nie tylko moim – zdaniem jedną z najlepszych w Polsce. Na fb ma mnóstwo znajomych, bo każdy chce być jej znajomym. W końcu to, jakich mamy znajomych buduje nasz image. Ostatnio przyznała się, że ma poważne problemy z pewnymi możnymi tego świata. I że czuje wokół siebie czarną propagandę. I że ta propaganda jest skuteczna. Dołączyła kilka linków do  publikacji, przez które ma dziś kłopoty.

W ciągu jednego dnia straciła około 50 znajomych. Znikli. Rozmyli się. Tak jakby ich nigdy nie było.

Myślę, że tak samo jest w realu.

Jan Pleszczyński

* Dość lekkomyślnie obiecałem pewnej znajomej, że napiszę kruchtę specjalnie dla niej. Trochę usprawiedliwia mnie to, że składając obietnicę miałem nieco zmącony stan umysłu. Ale tylko trochę, więc nie ma co szukać wymówek. Słowo się rzekło, ta kruchta jest dla G.

Spoza kruchty , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.