Bałem się, że oprócz pięknej pogody nic specjalnie optymistycznego nie wynajdę, a przecież obiecałem, że dziś będzie optymistycznie. I że znowu nie napiszę kruchty albo żona zastosuje cenzurę prewencyjną. A tu wielka niespodzianka!
Właśnie ukazała się książka, a raczej książeczka, niecałe 100 stron, Leszka Kołakowskiego, zawierająca nigdzie dotychczas niepublikowane krótkie teksty z lat 1982-1983. Tytuł zbiorku: „Herezja”.
Choć to książka o heretykach i schizmatykach chrześcijańskich sprzed wieków, to jakże na czasie. Bo czasy się zmieniają, a mechanizmy nie. I ludzie też się nie zmieniają.
W zasadzie można by tylko podmienić nazwiska i odtworzyć schemat, według którego Janusz Palikot z heretyka stał się schizmatykiem. A przy okazji sięgnąć do nieśmiertelnego eseju Kołakowskiego „Kapłan i błazen”. I troszkę pożałować, że pożyteczną rolę błazna zapragnął zamienić na niekoniecznie pożyteczną rolę kapłana.
A gdyby „Herezja” ukazała się na wiosnę, a na dodatek ludzie ją przeczytali, to jestem pewien, że nie byłoby 48 procent i wielu innych późniejszy wydarzeń. Bo ludzie przecież się nie zmieniają.
W gruncie rzeczy te wszystkie mądrości były już wielokrotnie napisane. Tylko my nie umiemy ich przyswoić i ciągle wpadamy w te same pułapki.